[Refren x2]
To mój trip, nie chce wiedzieć co mnie czeka
Duże miasto ludziom gasi ambicje jak peta
Każde osiedle na nim chemia, widzę więcej
Wychowała mnie warszawska ziemia
[Zwrotka 1]
Czeka na mnie już taksa, nienawidzę spać sam
Musze mieć Ciebie do rańca
Dziecko zepsutego miasta to ja
Ćpuny, złodzieje i szmaty to standard
Czasem mam tak, znieczulić się to jedyna szansa
Jaram szluga w oknie i znów myślę o finansach
Proch w samarze to szarańcza i miasto zmienia ludzi znowu Znikam by gdzie indziej się budzić
B do G nie biały murzyn na utrzymaniu mamy
Myślimy o tym samym, choć jesteśmy z innych planet
Zgodnie z planem, w życiu będę dobrym gościem
Nie zobaczymy się już przecież na spalonym moście
To tylko przywiązanie to emocje
To tylko dragi, które żarłaś by móc lepiej odczuwać te bodźce
[Refren]
[Zwrotka 2]
Wracam na stare osiedle zajebane w monotonii
Modle się do Boga, żeby nigdy nie być jak oni
B do G i Belmondo to nowy kronik, Twój nowy crack
Kiedy wszyscy pierdolą o niespełnionych snach
Tak wykonuję misje, Bóg przede mną otworzył wizje
Z jego reki wszystkie decyzje
Omijam kurestwo i hipokryzję
Wwa żyje tym syfem
Tu nie ma miłości, tu uczysz się zwycięstw
Nie będę kurwa w moim wieku mieszkał w jakiejś klicie
Co na streecie, chuj mnie to obchodzi
Przeważnie z dupy daje ten, który się wozi
Setki godzin, no dayz off, to właśnie to
Czego szukałem w podróży po wiedzę i po sos
[Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]