Staram się ciągle zrozumieć mój świat skrapiany rumem, którego nie mogę unieść
Mój świat skrapiany rumem, który trzymają me dłonie
W gronie skurwysynów, którzy czekają aż to pierdolnę
Jestem gotów na cokolwiek, gdziekolwiek, jakkolwiek, ziomuś
Jeszcze kolejka i zawijam do domu
Jeszcze kolejka, tak, to proste, Krzysiek
Kończę na ziemi z rozbitą butelką pod nocnym
I słyszę tylko... jakby pękł mi mózg
Wołam po pomoc, lecz nie wychodzi już dźwięk z mych ust
Chcę już do domu, lecz nie wiem sam gdzie jestem znów
Czy to Warszawy, London, Mońki, B-stok, jeden chuj, to to samo
Robię to samo, pijąc to samo, zmieniają mi się tylko twarze wokół
Znikam znów na noc, gubię tożsamość, budząc się rano
W lustrze nie poznaję swojej twarzy
Ziomuś mówi, że był przedni melanż, mówię, że jak każdy
Ziom mnie pyta, czy chcę się najebać, nie mów mi dwa razy
Kołyszesz mój świat, w lewo, w prawo
W lewo, w prawo, kołyszesz mój świat
W lewo, w prawo
W lewo, w prawo, czuję jak koisz moje nerwy
Jak koisz moje nerwy
Jak koisz moje nerwy
Jak koisz moje nerwy
W lewo, w prawo, kołysząc mój świat
Koisz moje nerwy, które są jak strzępi kartek tekstów, które pisałem dwa dni temu najebany
Sam nie wiem, czemu siadam wtedy do tych wersów
Pewnie dlatego, że nie odczuwam wtedy problemów żadnych
Brat, nie znam sam siebie, więc nie pytaj jak u mnie
W skrócie praca, dom, kac, praca, dom, kac i tak na loopie, chopie
Osrałem rap, bo nie widziałem tam siebie, chopie
Straciłem wszystko, więc, serio, w chuju mam, co myślisz o mnie
Mam tylko prawdę i ją dam wam, używam majka do spowiedzi jako broń nie od dawna
Nie słucham podpowiedzi ludzi wpisujących w standard
Ucałuję za nich Ail, niech im się farci nadal