[Verse 1: Junes]
Płytki oddech tych bloków czuję na plecach
Żyję w mieście pokus, chociaż mogłem przepaść
Miasto rapu i przestępstw, byłem w dupie nieźle
Więc od zawsze alergię mam na barwy niebieskie
Gitem nie jestem, ale wiem z czym jeść to
Jest to getto głów, nasze polskie piekło
Tu gdzie nie ma lekko z robotą i flotą
Ale zawsze znajdziesz hajs by iść pić nocą
Witaj w Polsce ziomuś, nie wysiadaj z samochodu
To jest nasz kraj, ale nie polecam go nikomu
Eskapizm to kurwa, spójrz na podwórka
Pierwszy raz opuściłem dom jadąc na studia
Nie musiałem na szczęście jechać za chlebem
Wtedy nigdy nie wróciłbym Polsko do Ciebie
Przez zasiedzenie, ale jestem tutaj
W kraju bez kręgosłupa, którego nie chcę rzucać
Biegniesz po trupach, mnie to wkurwia
W korporacji króluje teraz taka stylówka
Stoję z boku, prosty chłopak z prowincji
Blok wschodni nie skumasz jak nie byłeś nigdy
Mam fach w ręku, jest mi łatwiej na rynku
Edukacja to nie papier a nabycie sk**sów
Czuję, że wiedza to jedyny kapitał
Nie ukradną Ci tego świnie z koryta
Kultywuj zajawki, ale bądź rozsądny
Bo robotnik ponad magistrem socjologii
Brudne klatki, matki nasze z czasów Gierka
Byś wszedł w moje życie taki dam Ci wstępniak
Byś zrozumiał OCB przedstawię kraj Ci
Pewnie byłbym inny, jakbym dorósł w Anglii
Pewnie byłbym inny, gdyby nie PRL
Pewnie byłbym inny, gdybym wziął się za siebie
I to jest wstęp-nie