[Verse 1:Junes] W płucach szmery, wstajesz rano pęka głowa Znałbyś dystans do mety to byś nie startował Chętnie byś się schował tu z powrotem pod kołdrę Ale ktoś musi wstać i zrobić tę forsę Gdybyś mógł byś coś zmienił powtarzasz uparcie Dostajesz szanse, czas spierdala przez palce Nowy rok zmienia tylko datę w kalendarzu Upływ czasu Ci odmierza zmiana krajobrazu Stoisz w miejscu wisisz w próżni na bezdechu Nie chcesz żyć z tymi ludźmi w świecie bez reguł Tu parę osób lubisz, resztę tolerujesz Nie wiedzą nic o Tobie, ale nazywają chujem Kolejny dzień przesypiasz, wtedy się odcinasz Zapominasz jak to jest wygrywać Obojętniejesz w końcu, jest Ci wszystko jedno Ale zaczynasz wspominać jak nadchodzi bezsenność [Hook: Junes] Jeśli masz co daje Ci kopa wróć do tego Nigdy nie poddawaj się, życie masz tylko jedno Kiedy drogę wskazuje tylko obojętność Znajdź w sobie ogień i to pierdol x2
[Verse 2:Junes] Pierwsze kroki po powrocie, skrzypi maszyneria Musisz naoliwić wszystkie tryby w seriach Zaczynasz powoli, wytyczony kierunek Każdy ruch bardzo boli, ale przynajmniej coś czujesz Czas staje w miejscu walczysz z ciałem i głową Uczucie braku sensu chce zrobić z Ciebie nikogo Brniesz do przodu, nikim to byłeś wcześniej Pulsują kable, żyjesz, więc okaż serce Wracasz do formy, wstajesz rano bez bólu Zaczynasz mieć tyle samo szczęścia co rozumu Nieważne czy to rap czy sport, cokolwiek To Cie wraca na właściwą trajektorię Masz coś co daje wiarę we wszystkie ruchy Najlepszą decyzją było do tego wrócić Znów to robisz, spychasz pierdolony marazm Nie przesypiasz dni, znowu rozpierdalasz [Hook: Junes] Jeśli masz co daje Ci kopa wróć do tego Nigdy nie poddawaj się, życie masz tylko jedno Kiedy drogę wskazuje tylko obojętność Znajdź w sobie ogień i to pierdol x2