[Verse 1] Nie mów mi, jak mam żyć, chociaż chcę żyć z tobą W nasze lepsze dni nie chcę wierzyć bogom Od dwóch lat miałem może parę trzeźwych dni Parę trzeźwych dni, rozumiesz? Chodźmy pić Co rano budzę się na w pół pijany i struty Sumienie, które tłukę, wbija się w buty Więc krwawią mi stopy, powoli idę do przodu Ale z tej podróży nie umiem wrócić do domu Nie umiem mówić nikomu poza majkiem przede mną Chciałbym zamiast gęsiej skórki poczuć ciepło Chciałbym Cię zabrać stąd samochodem ku słońcu Umiem babrać się wciąż w tym, co niesie obskurw Nie umiem żyć, korpo dusi, choć daje hajs mi Nie umiem żyć jak [?], zapierdala czas mi Zanim zdążę dać Ci szczęście, pewnie zdechnę Zapal znicz na moim grobie, kończąc tę gehennę Myślisz, że mi lekko ciężko żyć, chcąc odejść Tyle zmian i, kurwa, żadna na dobre Chyba, kurwa, nie umiem być lepszy niestety Ile razy można życie spieprzyć jak kretyn? [Hook] Chciałbym zabrać Cię stąd tam gdzie już nie płynę Tam gdzie alk nie zrobi mnie już skurwysynem Chciałbym zabrać Cię stąd, wziąć furę i nara
Ale pewnie moim planom życie powie "spierdalaj" [Verse 2] Słuchając Poważnej, myślałem "ktoś tak ma, to fajnie Nie jestem sam w tym bagnie z Emocjonalnej" Ciężko mi powiedzieć, że spadam w dół, na dno Osuwam się powoli, mimowolnie tego pragnąc I z tych pragnień chcę utkać nasze szczęście Ale szczęście, to jedynie masz tu, kurwa, beze mnie I jak to piszę, to blednę, podchodzi do gardła Cała zawartość moich [?], ta niesmaczna prawda Nie umiem tu zagrać szczęścia, zbyt mądry jestem Szare komórki unicestwiam, ogłupiam się jeszcze Miało być inaczej, wiem, dawałem Ci słowo Scenariusz: dziś rano z kacem śmigam do robo I jak wrócę, to pewnie wezmę wódkę w szklance Napiszę tekst i, kurwa, nieprzytomny zasnę Albo zrobię awanturę i coś odjebię znowu Albo poprawię sobie humor i będzie spokój Nie chcę przestać, bo to też mnie wyciąga w górę Może przewrotnie ja to wszystko po prostu lubię Może to daje mi siłę, bez tego bym przegrał Może bez tego nie słyszałbym bicia twego serca