Przecieram wargi, straciłem smaki choć głos zakwitł
Nagle dopadł go ogień w przepalonym gardle
Susza, kupuję trawę na ćwiartki i na połówki i na całe
Różnym nominałem płacę
Tu raz późnym wieczorem, raz wczesnym rankiem
Powoli tracę wiarę w to, odłożę to na szafkę
Nigdy tam nie spojrzę nawet
Biorę to co dają i nie patrzę nawet już co
To zawsze tutaj smakuje tak samo
Widzisz to w moich rymach, one są out saint
Ja sprawdzam stuff
Moja dziewczyna mówi - walcz zamiast ćpać ze mną tutaj
Ej posłuchaj, moje płuca to piekło
Posłuchaj na dorzutach, dwutakt, przyspieszone tętno
Niemal zionę już ogniem jak ten smok z bajek
Mój oddech to powietrze, miłość i ten smog z fajek
Wciąż staje, złapałem, że zapalę coś gdy okazja
Już mam dość, chcę żyć
Dotknij mnie i połóż rękę
Tam gdzie bije niespokojne serce
Zrozum mnie i szepnij jeszcze
że będzie dobrze, że nie zostawisz mnie
Usłysz, poczuj zapach skóry, to takie drogocenne
Ofiaruj spokój i ulżyj w środku
Chcę roztopić się w twoim wzroku
Bo mam dość życia jak we śnie
Bo mam dość życia mirażem
Zapach skóry, to takie drogocenne
Chcę być bliżej jeszcze, chcę być tatuażem
Na twojej skórze jestem winnym ćpunem
Nie mów tak, nie mów tak, nie mów, nie mów, nie mów tak
Czasem myślę, a nic nie rozumiem
Nie mam snów więc jak mam cię znaleźć w snach?
Mam nadzieję, że w tym wszystkim
Nie jestem oryginalny jak odciski linii papilarnych
Image niepopularny, ławki nie pokochają tego
Może matki, na pewno one niczemu nie zapobiegną
Bo od trawki jeszcze nikt nie umarł ale
Mówią też pedałem jest ten, który myśli sercem a nie szmalem
Więc nawet jak co to żaden z ciebie poeta
Bo jedyny sonet jaki znasz to Ewa, to detal
Detale pieprzyć hurtem, zmieścić pod kurtkę
I wcale nie mieć zmartwień nad jutrem
Nie zastanawiać się bynajmniej
Miałem to przez rok, przez dwa
Czas przestać zachowywać się jak dziecko
Bo nie jestem Madlib ale mam alter ego
Czyli mętlik, bo biorę nawet żartem detox
A sennik uprościł się, kopnij mnie
Polski sen? może wtedy kiedy dropsy zjem
To nie skończy się, bo nie wyjdę bez walki tu
Tutaj nawet pop filter dalej jest marki triumf
Brak mi tchu, to nie zwolni a wciąż się oddala
Gonię to bardziej głodny niż ten gość goniący kanibala
Enklawa planetarian jest wolna, sam popatrz
To przejrzyste, ja biegam po niej z liściem, samopas
Fatamorgana w czterech ścianach, patrzę w lustro aż
Bo nie wiem czy nie widzę się ostatni raz
Dotknij mnie i połóż rękę
Tam gdzie bije niespokojne serce
Zrozum mnie i szepnij jeszcze
że będzie dobrze, że nie zostawisz mnie
Usłysz, poczuj zapach skóry, to takie drogocenne
Ofiaruj spokój i ulżyj w środku
Chcę roztopić się w twoim wzroku
Bo mam dość życia jak we śnie
Bo mam dość życia mirażem
Zapach skóry, to takie drogocenne
Chcę być bliżej jeszcze, chcę być tatuażem
Na twojej skórze jestem winnym ćpunem
Nie mów tak, nie mów tak, nie mów, nie mów, nie mów tak
Czasem myślę, a nic nie rozumiem
Nie mam snów więc jak mam cię znaleźć w snach?
Nie chcę żyć jak imigrant
Gdy kolorystyka miga mi jak nvidia z zepsutym portem
Chcę wygrać, bo miraż już wyblakł
A ty czy chcesz spotykać się z przeżutym kotem?
Chcę wytrwać i wygrać przy tobie
Bo nie zechcę cię z jointem już inna z kobiet
Bo nie trafisz już z jointem do innej mądrej
Chcę wygrać, wygrać przy tobie...