[Intro] Nie mogę zasnąć, bo przyszedł mi do głowy pomysł piosenki, która będzie przewrotem jeśli chodzi o piosenkę w ogóle Już mam nawet gotową melodię, a tekst w zarysie też już prawie mam, ale uważam, że treść powinna być filozoficzna Nie sentymentalna, nie liryczna, a filozoficzna i to właśnie będzie ten przewrót w piosenkach [Verse 1] To pierwsza noc, podmiejska Polska, szczecińska stocznia rozświetla mrok Zamiast ulicami chodzić i streszczać zło, zostaję tu na dachu bloku i powiększam tło Siedzisz obok i patrzysz jak zmieniam to, ten blok to zarys istnienia, bo Staję na krawędzi i zmieniam poziom w pion. Gdzie ulice nie mają imion Transcendentalna mantra, idealna flauta, chcesz to poczuć przez skórę, więc stań na palcach Unosimy się w górę, mam plan na kartkach, zamazaną wędrówkę na koniec świata
Na mikrofonie mam zaklęte dłonie, widzę twoje zaciśnięte skronie Nie pytaj mnie czy leci z nami pilot Gdzie ulice nie mają imion [Verse 2] Ślad zaginionych miast i kultur z gwiazd Nie widzę nawet już nas na murku. Nas, fani tablic, imion, dowodów. Świat Bez barier to widmo pokoju. Jedna droga, Afryka, Indie, wiesz, "Nie ma boga" Ja najwyższy jak Everest, życie to jeden test, które co pewien czas ma dla nas 7 tras Tylko jeden grzech. Więc lećmy, przejdźmy przez ścianę śmierci, gdzie młode matki rodzą pijane dzieci Chcę zburzyć te mury, które trzymają mnie i nie obejrzeć się, nic nie zatrzyma mnie żeby oczy zastygły we wschodzie słońca Bez końca, kochać się najgoręcej, polecieć tam tylko z tobą, zostań, bo Ja Nie mam dla ciebie nic więcej