Gdy ktoś czasem do mnie trafi,
Znajdzie miejsce na parafii,
Gdzie jest cicho, jakby makiem zasiał,
W jednym z takim miejsc za kioskiem
W oficynie na Kluczborskiej
Mieszka na parterze pani Kasia.
Nie jest stara ani młoda,
Wie, że już nie ta uroda,
Lecz uśmiecha się i jakoś sobie radzi,
Zanim wstanie dzień nad miastem,
Nie śpi już i do trzynastej
Pani Kasia, mówiąc wprost, prowadzi...
U pani Kasi kupić jest najlepiej!
U pani Kasi wcześniej jest niż w sklepie!
U pani Kasi trunki przenajczystsze,
Bo pani Kasia walczy z bimbrownictwem!
Cicho u niej i spokojnie,
Zamieszkała tu po wojnie,
Dwoje dzieci wykształciła – jak należy,
Zawsze przestrzegała prawa,
Lecz że zmieni coś ustawa
O trzeźwości – pani Kasia już nie wierzy!
Dla siebie, nie dla korzyści
Raz na tydzień okna czyści,
Raz w miesiącu zmienia też firankę,
W pas się jej milicjant kłania,
A spod czwórki pani Mania
Obiecała jej załatwić zamrażarkę!
U pani Kasi czysto jak w aptece!
U pani Kasi schowek jest za piecem!
U pani Kasi kupić możesz zawsze!
A pani Kasia czci ustawodawcę...
Staje handel, gdy w niedzielę
Pani Kasia po kościele
Drobnym kroczkiem maszeruje, hen, na cmentarz.
Mąż był dobry, chociaż pijak,
Syn – abstynent, za to żmija!
Dwoje wnuków już jej wpisał na inwentarz!
Po obiedzie, gdy pozmywa,
Pani Kasia odpoczywa,
W końcu ona cały dom na barkach dźwiga,
A wieczorem przy stoliku
Liczy w małym zeszyciku –
Znów za tydzień wzięła więcej niźli sztygar!
Jeśli może zdzierać z ciebie PONAL,
Te dwie stówy niech weźmie raczej ona!
Tej z PONAL-u forsy próżno szukać,
Pani Kasia wychowa za to wnuka...
Na panią Kasię naprawdę nie ma mocnych!
Nie panią Kasię straszyć sklepem nocnym!
Do pani Kasi wstąpcie przy okazji!
Jedna uwaga – pukać cztery razy...