Muzykę otwieram milczeniem
Niszczę ją jednym słowem i wstyd mi wtedy niezmiernie
Nie nic już więcej nie powiem
Kiedyś siądę tak z Wami pomiędzy jak z przyjacielem
Spytacie - dlaczego więdniesz?
Rozpłaczę się wtedy może zapytam o zdanie grozy
W bezmiarze tego co nie wiem
Pracuje nad własną myślą
Być szczerym, nudnym czy kłamać
Wybaczcie, w natłoku nacisków to śmieszne
Że autentyczność to mało ciekawy dramat