[Intro]
KOWALSKI: To miasto jest bez fartu. Te stare domy rosną na chorej ziemi. Trzeba stąd uciekać. Jutro rano uciekniemy stąd na zawsze
HELENA: Przecież ty sam uciekasz nie wiadomo przed czym
KOWALSKI: Ja mam dwa paszporty. Jeden czysty, in blanco. Pójdź i zwiąż wszystkie drobiazgi. Więcej nic nie bierz, wszystko będziesz miała
[Zwrotka 1]
Jadę na koncert, pakuję torbę, będzie energia
Pociągiem z ziomkiem, dowalić do pieca
Rozdawać emocje, patrzeć jak bawią się ludzie
Dostawać je zwrotnie, dostawać szacunek
Sam w to nie wierzę, byłem nieśmiałym dzieckiem
Dzisiaj na koncercie hałas, w górze ręce
Jestem dla nich fajnym typem, ekstrawertykiem
Lubię te zabawy, z każdym wypije kieliszek
Jakaś gadka-szmatka, małolatka w Nike'ach
Wbiła tu na farta, podoba jej się knajpa
Ziomki, fotki, piątki, lane Bolsy
Zwrotki, bomby, mordy, tak, sami znajomi
Jestem tu, pieprzony żebrak emocji
Ewolucje na full da z membran głośnik
Jedną noc czuje się jakbym był królem
Dotykam palcem gwiazd, boje się, że wrócę
[Scratche: Filip Dulewicz]
[Zwrotka 2]
Wracam do domu, nie całuje stóp Jezusa
Jak Miauczyński, tępa cisza piszczy w uszach
Czasem najbardziej ranimy tych, których kochamy
Kogo mam ranić? Pusty chawir, martwe ściany
Chcę śpiewać Afromental: powinnaś być ze mną
A pijany po koncertach Autobiografia Perfektu
Żebrak uczuć, deficyt serotoniny
I żegnam ludzi, którzy w duchu wczoraj byli (salut)
Łapię za telefon, numery na chybił trafił
Są takie rozmowy, przed którymi chce się napić
Złośliwość rzeczy martwych, wrażliwość ledwo żywych
Tą jedną do słuchawki chciałbym, telefon milczy
Ile razy w niedziele oddaje pokłon złym bogom
To są skazy na ciele, pacierz roztrzęsioną dłonią
[Scratche: Filip Dulewicz]
[Zwrotka 3]
Znowu boli mnie serce, to nie metafora
Życie lepsze jest po setce, żeby nie zwariować
W pogoni za sensem - piątek, sobota
Wracam na planetę jest już środa
Jakbym leżał na kozetce, paranoja
W roztrzęsionej ręce szklanka z magnezem i browar
To już nie walka o szczęście, byle funkcjonować
Strach powrotu na powierzchnie, spokój daje kołdra
[Outro]
Tu chodzi o głębszy problem społeczny
O jednostkę zagubioną w społeczeństwie