[Zwrotka 1: Gverilla]
Niosę błoto na zdartych podeszwach, cały w piachu
Nie palę odkąd odeszła szlugów, a stres nie zżera mnie
I chociaż w głębi duszy wiem, że wyląduję w piachu
Kiedyś, mam teraz dużo czasu, myśl mnie niesie gdzieś
Zdarte kolana od klękania na drodze na szczyt
Modlę się do Pana by dał siły, bym pozamykał im pyski
Moje imię na jej ustach, szepczesz czy krzyczysz
Kolejka dla wszystkich, wódka, czy whisky, dzisiaj używki, jutro odwyki
Lepiej być kimś, czy być nikim, czy być mną czy być nimi
Czy mieć flow, czy mieć styl i tak obijam się o tanie fury
Zanim przypierdoli mi w pysk jakiś inny świr ( a ten świr to ty)
Znowu jestem na skraju polski, w osiemdziesiąt dni dookoła własnej głowy
Przemierzam kilometry, żeby w końcu zrozumieć ten algorytm
Linia horyzontu kształtuje życiorys
Nie jest prosty, mój astygmatyzm pogłębia tę krzywiznę
Mnoży przez dwa tę krzywiznę, nie wiem co mam o tym myśleć
Aaa zaraz z siebie wyjdę
Boże przebacz jak ich tu wystrzelam, coś mi się odkleja na moment
I znowu jestem sobą na moment, jak podejmuję decyzje, staram się robić to świadomie
W tym momencie nie wiem na jakim etapie jestem, gdzie jest moje miejsce
Między chorą ambicją a szczęściem, może spotykasz mnie coraz częściej w swoim mieście
Jeszcze więcej, głośniej bije serce
Jeszcze więcej, jeszcze chcę
Telefony w mojej głowie tylko trrrrr
Telefony w mojej głowie, tylko, tylko ja wiem co się dzieje
W osiemdziesiąt dni dookoła własnej głowy, w osiemdziesiąt dni udało mi się przebyć ten dystans
Wiem, jak bardzo potrzebujesz emocji, ale trzymaj się ode mnie na dystans
W osiemdziesiąt dni dookoła własnej głowy to misja
I choćbym przymierał głodem, to nie cofnę się, Boże wybacz
Moja najdłuższa podróż, za życia i nie zadawaj mi pytań
Na które nie znam odpowiedzi dzisiaj
Jeszcze tylko jeden dzień, dzisiaj siedem dziewięć, wiem
Moje życie jest jak sen, moje życie jest jak bieg
Z zamkniętymi oczami, wprost przed siebie
Został jeszcze jeden dzień, dzień jeszcze jeden
Nie chcę, abyś uczestniczył w tym ze mną
To nie jest proste na pewno
Zaczyna robić się ciężko
Dopalam blanta, następną zwrotkę zacznę od tego jak nienawidzę własnych kawałków
Mat nie żartuj, bez tego umarłbyś, a tego byś nie chciał, może to kwestia podejścia
Może zaczekaj, nie rób kroku wprzód, który okaże się krokiem wstecz
Bez tego nie mogę żyć, wiem, wiem, nie
Autodestrukcja nie jest rozwiązaniem, osiemdziesiąty dzień wydłuża się w wieczność
Dziękuję Ci Panie za życie, za duszę i piękno
Za ponadprzeciętność, nikt nie zrozumie nas, nikt nie zrozumie mnie jak Ty
Nikt nie rozumie Ciebie jak ja
Dar tworzenia, czyli coś na czym opieram swoje życie na Ziemi, to jest wpisane w moje DNA
I choćby mnie trafiał szlag, i choćby okazało się, że nawet ja mam parę wad
Tak, tak, odwracam na lewą stronę ten rap, odwracam na lewą stronę ten świat
Odwracam system wartości, zostałem sam na wieczność w nicości, słyszę głosy
Moje bose stopy, moje brudne włosy
Nie umieją opanować złości
Czas się zakrzywia im tak
Tylko krok do wieczności, dookoła własnej głowy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]