Mieszkam w pobliżu fabryki klamek A żadna z nich jeszcze nie zapadła W niczyich drzwiach na pożegnanie Na powitanie nigdzie żadna Żadnego okna na świat nikomu Żadną z tych klamek nikt nie uchylił I zabłąkanych w głębi domu Nie oswobodził nikt motyli I nikt z fabryki klamek Nie zna ich dalszej drogi Czy jadą na wysoki zamek Czy raczej w niskie progi Kto przed kim którąś drzwi otworzy
Kto za kim zamknie już na amen I czy odciśnie się palec boży Na którejś z klamek Poza tematem tej piosenki Nikt się na żadnej nie powiesił Nikt nie zostawił śladu ręki Którą by w wierszu można wskrzesić Na razie jadą stąd w nieznane Bez zamka klucza bez imienia Z fabryki jak łza czystych klamek Na swoje miejsce przeznaczenia