[Zwrotka 1] Mijam ulice, które kocham całym sercem brat Mogłem tu skonać goniąc towar, nigdy więcej strat Rzucamy kwit koleżce już 10 miesiąc w snach Lekarze wątpią, chcieli go odciąć Zero gadki ziomów, że jeszcze nie raz Stoję pod sklepem czarny specek, szóstka lepiej brzmi Dziś podziękuję, może lepiej sklecę coś pod bit Lecę po kwit, typ wymiguje się już tydzień mi Ty rzygaj ten becel, dawaj tą kietę Puszcze ją w moment i zdejmij ten grill Chwytam telefon, żaden smartfon "Siema, ziom, gdzie Ty?" Wiem z kim się bujać, wiem gdzie łatwo możesz złapać w ryj Mam trochę srebra, nie wiem, kurwa, przetop to na krzyż I daj mi dwa pazie, zapłać mi banie I w każdy [?] za baniętrzy Biorę co dają, styknie żeby strzelić kilka luf Siedem lat wstecz ziom wybrał śmierć, odwiedzam jego grób Życie jest krótkie jak ruchanie, już nie wierzę w cud Idę po swoje i jestem na drodze, na której wielu gości wybrałoby sznur [Zwrotka 2] Żyję z kobietą którą kocham, blizny pożarł czas Twardo stoję na nogach, nigdy łba nie chowam w piach Wieczorny browar, jakaś butla i ruszamy w świat Lubimy zapić, śmiać się i gapić na rzeczy, które innych wprawiają w płacz Po słodkim wczoraj dziś ma raczej lekko kwaśny smak Chodźmy na obiad albo leżmy w wyrze przez pół dnia Umiemy śmiać się z głupot, pokręć tą dupą mała Wiem, że to lubisz, Ty wiesz, że to lubię I w chacie czy w klubie ja daję Ci hałas Praca od rana trzyma w ryzach tu takich jak my
Gdzie dzisiaj biba, nie wiem, RZA Ich kenne nichts Jest kilku wilków głodnych chcących zmrozić gardło czymś Chwytam za flakon, pokaż mi [?] W tle dźwięki Heavy Metal Kings W pełnym rynsztunku wstaje z łóżka dobrze, że nie spod Wjeżdża jajówka z fetą kurwa, jaki to jest sztos Dobija szósta, kac mi puszcza, szybko leci klin i Kocham tak żyć i choć to mnie niszczy To nie zmieniam nic i będę tak żył [Zwrotka 3] Inspiruje mnie każdy człowiek, każdy moment dnia Piwo na szkole, pet pod domem, każdy lepszy gracz Szczerość po mojej stronie, nie przeliczysz jej na hajs Bo gdybym tak myślał inaczej bym wybrał I śmigał na dyskach jak pizda, wow Dzwoni mój człowiek Adam "Co tam szefie, kiedy klip?" 83-200 wpadam, zawsze jestem jednym z nich Podróż po pubach, świetnie, w mieście jest ich myślę z 3 W każdym już spałem, zalałem pałę I nie, że się chwalę, że urwał się film Wsiadamy z Chwiałem w białą strzałę, trasę jebnąć trza Na stacji kawę, dwa małe, pół cytryny i Sprite Witamy sale, rap, chcesz potupajek wyjdź Bo kocham to mocniej niż reszta i wątpię Że przestanę to robić to tak jak dziś Wszystko co umiem to życie spisać w literach, man Nie raz umieram, nie raz płaczę, nie raz tracę tlen Płacę za błędy, ale zawsze bania wyżej, brat Bo to moje życie w rynsztoku, na szczycie To nigdy nie liczę już zysków strat