[Zwrotka 1]
Dla Barta w śpiączce my goniliśmy towiec
Jego matka dzwoni: chodź się żegnać
Chuj, co jej powiem?
Krzywdziłem ludzi równocześnie niosąc pomoc
Potrafię nad tym płakać, bo mam tego świadomość
Żaden z Ciebie raper, gdy żaden z Ciebie człowiek
Mija czas, a mi brak odwagi stanąć mu przy grobie
Studio, przesłuchaliśmy stosy kaset
Wypłacił mi dwie sztuki i sam kupił mi Altacet
Od zawsze całą wiarę łożył w moim rapie
Na złotej tacy nie masz nic, spyl chociaż tacę
Wygram to gówno i dopełnię obietnicy
Mam ludzi i gdy trudno mi, to mogę na nich liczyć
Niosę historię, sens z bliskich podwórek
Kontroluję bajer, wiele się nie pucuję
Ziomuś, znasz tą stylówę, bo jestem blisko ludzi
Już jeden umarł za to, ja, kurwa, nie będę drugim
[Refren]
Znam jedną prawdę, historia koło zatoczy
Bez względu na trendy starą szkołą będę kroczył
Choć plują, szydzą, liczą nam upadki
Zawsze szliśmy uczciwe, więc nie mamy czym się martwić
Nieraz nam przyjdzie jeszcze słuchać Twoich obelg
Nie dziw się, gdy samotnie pójdziemy po swoje
Ty nie zrozumiesz nigdy naszych postaw
To musi wrócić pod ziemie, spłonąć by powstać
[Zwrotka 2]
W życiu tak wyszło, że nie miałem sporo hobby
Basket, rap, ziomki, wieczorami nocny
Skropmy chodnik za wyhuśtane ryje
Piątki dla tych, co mimo długów dają na chawire Matce
Rap nas uczył jak żyć, by nie być kurwą
Dziś uczy jak pod buty dopasować futro
Nie oczekuje zrozumienia z Twojej strony
Nigdy nie żyłeś z nami, nie przeszedłeś tego co my
Stary odkręcił gaz i mówi: dom idzie w powietrze
Żyłem w tym bez płaczu, że życie może być lepsze
To wszystko co potrafię - prawdę na papier wbić
Jeśli nie czujesz tego, to, kurwa, nie czujesz nic
To tylko muza, ziomo, buja się dupa ziomom
To musi wrócić do podziemia by spłonąć, po to by
Rap był rapem, nie nażelowaną szmirą
Lecz historią chłopaków, którzy są gotowi ginąć
[Refren]