[Verse 1:]
Znów cytuję zeusa, mój świat leci na pysk
Wszystko wypada mi z rąk i nie mogę zrobić z tym nic
Czy to tak miało być? ktoś popełnił błąd
Jak tu powiedzieć stop? przepchać ten syf jak B.O.K.?
Pokazują jak na ciebie srają, nie są lepsi
W końcu los się na nich zemści zresztą pieprzyć
Czemu jedni porażki przechodzą łatwiej
Drudzy staczają się w dół, jakby wpadli w pułapkę
Nie mogąc wyjść, wyjąc jakie życie jest marne
Durnie, jestem jednym z nich, gdy ktoś zepchnie mnie w parter
Ale czas to zmienić, mimo że wciąż idę pod wiatr ej
Czasem skurwiel wieje tak w oczy, że nie wiem jak
Nie wiem gdzie, którędy iść by w końcu było okej
Powiedz jak podnieść głowę, gdy przytłacza ją kolejny problem?
Mówią będzie dobrze, chciałbym im zaufać
Lecz są i takie dni gdy nie mam siły nawet słuchać ich
[Hook:]
To co dostajesz od świata to największy skarb
Tylko tych co idą na przód w końcu obdarza fart
życie tu bywa kolorowe w sumie tylko w grach
Więc złóż pięści jeśli nawet nie za wiele masz
[Verse 2:]
Dziś jestem pewien, że osiągnę dużo więcej
Niż Ci, dla których byłem tylko zwykłym śmieciem
Dziwna zajawka traktować mnie tak, bezsens
Ale żadne z nich na tym daleko nie zajedzie
Wbijam chuj w nich, wiem, nie będzie łatwo przecież
Ale nikt sam Cię nie podniesie, jeśli tego nie chcesz
Mogłem wpaść w dragi, wpadłem w alko, chciałem skakać
Ktoś mi powiedział nie warto, nawet jak czujesz się jak szmata
Piłem w opór, modliłem się o zapaść
A wiem, to nie ja to oni powinni płakać
I nawet najgorętsze uczucie wygasa po latach
Jeśli choć jedna ze stron chce sobie życie układać, sama
Nas już nie ma w planach, tylko rap
Kilka osób wokół co powiedzą głośno walcz
Nie poddawaj się walcz, nawet gdy jest ciężko
Bo nie doceni się świata, jeśli się miało łatwy start
[Hook]