[Verse 1:]
Nie przebiję się tym zimnym flow? pomysł fatalny
Titanic zatonął przez moją krewną miał być niezatapialny
I co? będę jak przebiśnieg, przez śnieg przebiję się
Choć dookoła krzyczą pierdol się
Mówią jak żyć, chcą nas pakować w schemat
Mam swój rozum, żaden z nich go pewnie nie ma
Budują świat na zasadach więcej mam więcej znaczę
Dla mnie rap to artyzm, ich to nie kręci raczej
Typ z małego miasta, nie znajdziesz na mapie
Tu częściej myślą - ale ze mnie błazen, nie raper
Spoko, środowisko jeszcze skuma, wyłapie
I będą zbijać piątki co piątek w parku na ławce
Nie wszystko się układa tak jak ja chcę
Może to i lepiej, próżność by wypchała zajawkę
Nie mają jaj, by zrozumieć o co tutaj walczę
Jeszcze nie wiedzą na co stać mnie!
[Hook:]
Jeśli nie wejdę na szczyt, to dlatego że spadnę
Wielu odcięło by linę, za to że wkładam serce
Gardzę nimi i nakręcam się bardziej
Wkrótce zobaczą na co stać mnie jeszcze
[Verse 2:]
Zamykają się w czterech ścianach, mózg w serialach
Banał, szklany ekran wmawia im jak żyć, z dala
Nie szanując tych co szanowali ich
Ale czas wam spierdala przed oczami
Kilka razy zjebałem, obiecywałem się zmienić
Mówiąc jestem szczęśliwy, otwierałem nóż w kieszeni
Słyszałem tych co za rap brali PLNy
Wkładając chuja częściej niż serce, #przemysł?
Przemyśl sam, gram jak chcę i choć setki bram
Przede mną to przejdę je choćbym miał setki ran
Na dłoniach, sumienie - waga słonia, i tak
Może spadnę w dół, a chciałem być jak Ikar
Zasady spiszę na nośnikach, nie na ramionach
Nie wydziaram twojej firmy za jakiś marny patronat
I jeśli miałbyś we mnie widzieć idola
To czy to dobry wybór czy zły - piona!
[Hook]