[Intro: FonoPe]
To dziwne jak potrafi zmieniać się świat
Jednego dnia poddajsz się i bawisz się skreślanie dat
Uciekasz od nadziei, liczysz miechy, nie dajesz szans sobie
By jutro dowiedzieć się, że to jednak nie rak…
Już liczę na siebie, nie liczę na fart
Bo jak dostajesz drugie życie to trzeciego nie dostaniesz na bank
You only live twice
You only leave once
[Verse 1: FonoPe]
Przybłędny głupiec/uparty ignorant; znajdź tę wadę
Gdy jednym chudnę w oczach, w innych oczach tracę wagę
Mam problem z docenieniem tych, których mam zawsze obok
I ze znienawidzeniem tych, co być może łatwiej wolą żyć
Radzą mi zaciskać pięści, albo wziąć się w garść
Słucham tych i tych, może stąd stale ze mną coś nie tak?
Jak dobrych tu rozpoznać? Złych już miałem tu za dużo
#autoimmunologia; boję się już ufać ludziom
Się wypisuję z braku tych, z którymi zawsze gadałem
Się wypisuję jak długopis, w którym tracę atrament
Jak rap ma być ucieczką już mi się to nie uśmiecha
Potęguję wszystko i już nie mam gdzie uciekać
Rap to mój zawód, jak chcę zbierać dziś ten sos za słowa i
Rap to mój zawód, tak wiele razy mnie rozczarował...
Mama zarzuca mi, że jestem głupcem aż do dziś
I ciężko wtedy szukać mi nadziei już w niej #autodiss
Słabo brzmi to. To przeszłość, już widzę wszystko
I to mój ostatni track, w którym słyszysz bezsilność
Już nie boję się i nie chcę tracić czasu. Niech skonam
Jak poddałem się, najwyższy czas już zacząć od nowa
[Hook: FonoPe]
I wiem że muszę na nowo nauczyć siebie się
Choć czuję się jak dziecko, które jeszcze nic nie wie, nie...
Spojrzenia ludzi co nie wierzą we mnie, jebię je
Prócz siebie i swoich ludzi tu w nic już nie wierzę
[Verse 2: C.H.T]
Nie uczę żyć się, ale być wciąż w zgodzie z sobą
Jak drugie normą, pierwsze leci bez "nie", więc obaw, słowo
Chyba że kłamiesz siebie, pierwsze leci w nawyk
I gdybam sam czy zawsze tak potrafię komplikować sprawy
Moje słowa to dosadność. Nie kminisz kilku wcześniej?
Od nowa i odnowa to mała różnica, ale widzisz ją jeszcze
Burzyć czy odbudować szczęście? Jakoś tak mniej więcej
A konsekwencje? A czym są dzisiaj konsekwencje?
Rzucane słowa co nie ranią mnie nic?
Czy może to, że za dekad parę będzie się chciało żyć?
I tak tułam się, tułam tu między "chciałem" a "wstyd"
A ludzi słucham, nie słucham, nigdy nie miałem cierpliwości i
Jeśli choć raz chciałeś od nowa czegoś, powiedz mi
Jak mało brakowało by to ziścić, a tu koniec i
Zwalać na innych winę, czy samemu winien być?
Strach przed decyzjami widzę, a chciałem w wolności żyć
Upadki i wzloty, teraz nie pytaj o nie mnie
Za parę lat nie mogę ci powiedzieć, że nie powiodło się, nie, nie
Od nowa potrafi każdy, odnawiać nieliczni mogą
Nie uczę żyć się, ale być wciąż w zgodzie z sobą
[Hook]