[Verse 1: Tadek]
To wspomnienie dobrych akcji
Spojrzenie z dystansu na przeszłe sprawy
Przy joincie przyjemne jak patrzenie
Jak moja mała siostrzyczka się bawi
Teraz jeszcze pakiet trawy
Wbrew postanowieniom ustawy
Ja dbam o swoje sprawy
To nie puste prawdy
To odkręcone rozmyślania
Ale nikt nie zarzuci mi ściemniania
Nierealnego rozkminiania
Pojechana ustawa
Bo niezależnie od tego co powiedzą politycy
Co ma się wydarzyć wydarzy się i tak na ulicy
Bez różnicy, beż różnicy
[Verse 2: Popek]
Z krakowskiego stoku nie z góry tylko z boku
F.I.R.M.A obcina wszystko i dobrze się zna
Ze sobą wolność czy pucha z podniesioną głową
Idziemy przed siebie po krętych zboczach
Widząc u ziomków kraty w oczach
Każdego dnia coraz bardziej wkurwia mnie ta gra
Policyjna pała z tego ma satysfakcję
My wieloletnią resocjalizację
Pod majką śniadania, obiady, kolacje
Kali się przekonał, że to kurwa nie wakacje
[Hook]
Niejeden gość jest dla mnie jak brat
Bo jest najlepszym ziomkiem od lat
Życie jest czasem jak kat
Dlatego niejeden dobrych chłopak wygląda za krat
Na niejednego gościa mówię brat
Bo jest najlepszym ziomkiem od lat
Życie jest czasem jak kat
Dlatego niejeden dobry chłopak wygląda za krat
[Verse 3: Pomidor]
Krok po kroku Kali odpierdala kawałek wyroku
Nie prowokuj kurwy stoją z boku
Ale my się z tym liczymy jak każdy z nas
Szacunek na lipach krzyczymy do ziomka z ulicy
Co od kilku miesięcy czuje się jakby był w piwnicy
Grozić będą ławnicy nikt na rękach pieniędzy nie liczy
Daj spokój nie prowokuj dzieciak wyjdzie po zmroku
Nie nabawi się wyroku sędzia krzyknie mu dwa lata
Wariat wyskoczy po roku będzie w niezłym amoku
Chociaż wolność da mu spokój
Będzie się obawiał następnego wyroku
Nie prowokuj
[Verse 4: Tadek]
Bardzo się cieszę jak interes mi się kręci
Choć w około społeczniaki jebani konfidenci
Ciężkie do wytrzymania bo jest psów od zajebania
Przyjmijmy: robię to co się opłaca
Ale nigdy nie oszukam brata
Wygrana jest po tej stronie gdzie wielki joint płonie
Więc zapalmy wszyscy jarunek zajebisty
[Hook]
[Verse 5: Roman Bosski]
Na osiedlach patrole roją się jak mole
Jak karaluchy ale my dla nich jak duchy
Muszę mieć na ruchy muszę mieć na życie
Tak samo jak ten który stoi tutaj przy mnie
Brat który jest w Firmie
Szacunek wzbudza ta liryka
Technika człowieka z Prądnika
W grze której tromfem jest skala ryzyka
W około psubraty sprzedają się na raty
Jak Punto fiaty
Jak mam się czuć gdy mój brat trafia za kraty
[Verse 6: Popek]
Przez kraty chujowe kreacje wygody
Brak wolnościowej swobody
Wszystkiego jest brak
Wracam do tyłu o kilka lat
Przypominam se smak
Pozbawienia wolności ja i wielu gości
Do których mówię brat
Bo są najlepszymi ziomkami od lat
Chcę ostrzec cię jak
Przejść przez życie z najmniejszą skalą odjebanych lat
Bo życie jest czasem jak kat
I nie zna litości więc
Nigdy za dużo ostrożności
Bo ja się powaliłem i ty możesz się powalić
Na sto możliwości
Przez chwilowy brak ostrości widzenia
Chwilowego otumanienia
Chwilowego braku logicznego myślenia
Łapiesz przypał i do widzenia
Znikają marzenia w ułamku sekundy
Wszystko się zmienia taki mam punkt widzenia
W przypadku nagłego się powalenia
Mam do powiedzenia
To trudno tak się stało czwarty raz wyskoczę
Powiem ci się opłacało za wszystkie
Wyrządzane szkody ryzykuję dla swojej wygody
Bo mam powody
Bo wkurwia mnie to
Że ludzie całe życie się nękają
Całe życie do tyrki zapierdalają
Na końcu miecha nic z tego nie mają
Nie które sprawy mi się nie zgadzają