[Zwrotka 1] Życie to pastiż, sztuczne kolory Napady depresji, niesłuszne wybory Mój non-komformizm hejtuje kompromis I może przez to mam trudny życiorys Czasem się boję, że kiedyś pęknę Pociąg do zła mam, jak Robert Enke W kraju prawicy, agresji w gronie Aż dziwne, że Lewy może być idolem Biorę tutaj mic'a jak Turner Monica Życie to nie bajka, lecz ogarnę ten przypał Czasem tylko zerkasz, kiedy chwila ucieka Myślisz o tym zawsze przy zamkniętych powiekach Życie to beka, pozdro Diogenes Często mam niefart, prosto na scenę Idę, a armia przyjaciół się kurczy Może traktuję to w sposób wybiórczy Chcesz być marzycielem? Musi się tu zdarzyć wiele Byś ziomek zajarzył, że nie Łatwo jest żyć jak racjonalista Życie to spontan, więc gracją na freestyle Moja psychika tutaj od zawsze To nie kodeina, antydepresant Widzę, że wali się tutaj mój świat
Zaczyna tworzyć się twardy agresant Co drugi znajomy to dziś hustla, brak Mu dobrego stylu tu jak Busta Rhymes Nie mów mi, że ja to jakaś gwiazda jak Skoro żyję biednie tu już czasu szmat Często biorą mnie tutaj za kogoś, wiesz? Kim ja już, chyba, tu być nie zdołam Mogę dać Ci jedno, tylko, słowo, że Nigdy nie śniłem o kurwach, kawiorach Kusi jak diabeł, głusi na braggę Ludzie tak bardzo, pchają chłam Takie jednostki, jak ja, mają kłopot Zawsze na końcu zostawiają plan Czasem mam stan, lęków, insomnii I onirycznie maluję twórczość Potem zasypiam i widzę różnicę Więc cała praca idzie na próżno A w głowie stres Już parę lat, chyba, za dużo Przeszedłem przez Ziomek, te drogi, które nie służą I chory lęk Że w świecie rosnącej populacji Będę wykresem na statystykach Nigdy nie zaznaczę swej dominacji [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]