[Zwrotka 1]
Przelatuje czas przez palce, przelatuje tyle szans
Jak inni - ja też walczę, planów tyle ile gwiazd
Wrogowie się śmieją znowu szyderczo ha ha ha
Albo kraczą jak wrony - stado wkurwionych kra kra kra
Spływa to po mnie od lat, zetha, chaos, grudzień to brat
Małolaty co gówno wiedzą a ciągle mówią muszą respekt oddać
To Kielce mordo, w cały ten syf ja się nie chcę wciągnąć
Więcej dragów, więcej wódy, więcej p**no nie chcę mordo
A kobiety to w ogóle już miazga, świat co się kończy na najkach
Normalnych garstka - reszta to każda taka sama jak każda
Kiedyś wszystkie zejdą na ziemie; touchdown
Jak je ogier oleje, bo w modzie robienie jest z siebie ricarda
Byle zdobywać - taki wielki podrywacz - gwiazdy, trójkąty
Każdy chce innym być, a przez to każdy do siebie podobnym
Nie śpij man, potrzebny nam, proszę przebudź się
Kiedy wróg stoi u bram, a oni przed lustrem
[Refren x2]
Nie szukam przyjaciół, nie zależy mi na akceptacji
Ile bym nie stracił, moja droga prowadzi tam
Cały czas się potykam i nie wiem ile mam racji
Ale uwierz mi, że znajdę swoje shangri la
[Zwrotka 2]
Przelatuje nad syfem ulic, muszę znów się znieczulić
Niedosłyszeć co mówią ślepcy i nie dojrzeć tego jak głusi
I niemądrze swego tak kusić, źle nie budować a burzyć
Źle jest się chować, ciągle bać oceny, te słowa dla ludzi
Czujesz lęk to się schowaj do budy, czasy odważnych w pełni
Przyszłość, której nie możemy być pewni, chwila żeby nasze sny spełnić
Ulubiony krawężnik, ławki - mijają lata, jesteśmy starsi
"A jak to jest?" - za dzieciaka każdy chciał sprawdzić
Teraz nie jest śmiesznie: kredyty, pożyczki, rachunki i czynsz
Zanika pozytyw, gdy z twojej muzyki masz długi i nic
Gdy twoja dziewczyna ci mówi, że kurwa nie lubi tak żyć
Łatwo to zgubić jak rytm, mimo to ciągle do góry chcę iść
Bo przybywa nam słabych jednostek - nieświadomych historii
I nie musisz być zawodowcem, żeby parę faktów przyswoić
Idę przez swoje miasto, znowu czuję dumę i wstyd
Ono jest wciąż takie samo i ja je rozumiem jak nikt
[Refren x2]