[Zwrotka 1]
Nawet nie wiem, co to spiż, ale chcę zbudować pomnik
Nie zrobię tego dziś, ale chcę tu stać jak kolos
Nie wiem, co to spiż, może profesor mi uprzytomni
Że muszę wiedzieć, by mógł być zaliczony kolos
I tak koła kreślą koło tu w moim kalendarzu
Na lodówce pełno dat, w głowie w ich temacie pusto
Już powoli się nie mieszczą i to trudne jak abażur
Dla dyslektyka, a ja tylko chciałbym sobie usnąć
A lektyka jest, by nieść tych, co lubią rządzić
Zegar tyka, a ja nawet czasem nie zarządzam
Zatem dla mnie ta lektyka, wolę sobie błądzić
Nogi niosą niby w koło mnie, a w kąt z kąta
Pytam "Skąd hajs?", mówią "Skąd? Z konta"
Każdy chciałby składać broń, ja tylko luźne propozycje
Może chcesz mi w życiu posprzątać?
Teraz każde krzesło przypomina mi walizkę
[Zwrotka 2]
Wszyscy mówią "Ucz się, nauka to jest klucz"
A jak będę dużo kluczy miał, to zostanę Gerwazym?
Parafrazuję suchary, zamiast głowę sobie truć
Ruchem płaskim, produktem krajowym brutto, te wyrazy
Dość odległe teraz, choć pobiegnę nieraz
W przód myślą i widzę, że to jest niezbędne mi
Tabula rasa, kiedy znów ze sobą się ścieram
Czy to dobrze, że z tych chęci w głowie pozostaje nic?
Pozostaje mi czasem mała izolacja
I powstaje nić porozumienia w końcu między mną a mną
Walka, za to aplauz, albo prosta rezygnacja
Lepsza klatka ta, na której śpią, czy oktagon?
Zwykle przez większość czasu jest to sprawą drugą
Czy działania cel mają, oprócz pobudzania zmysłów
Pozostaje wierzyć w to jak w dodzwonienie się do Hugo
Że bycie bossem to przede wszystkim stan umysłu