Zawsze staję na głowie, w moich planach nie jest winkiel
I choć nie jestem b-boyem, na kolanach wygram bitwę
Ukryty za rogiem jak gimbaza z mento-filtrem
Gaszę wewnętrzny ogień, który spala moją iskrę
Mam jebaną fobię, strach wielki jak Big Ben
Że kwas noszony w sobie, zrobi ze mnie artystę
Obecnie w stadzie owiec zwiecha na bycie wilkiem
Pojebało się w głowie jakby krecha była w pytkę
Wilk goni za liczydłem, a nie kurwa za zającem
Lis zamienił się w bydlę i o siano ból ma ciągle
Największy problem ma przez to biedny szarak
Bo nie wie kto jest ziomblem, a przed kim ma spierdalać
Słabi robią rap-zamach, coś jak Dżihad w Pradze
Nie wiadomo o co kaman i do tego kamikaze
Mocni gracze palą Jana gdy ktoś walczy ze stażem
Bo jedyna słuszna sprawa to walka o swoją sprawę
Ta gra traci na wadzę jak moja eks-kobieta
Często widuję ją w barze; kiepska dieta
Obie łączy jedna cecha - nie kuma ich zwykły swołocz
Jedna robi się łatwiejsza, druga chleje nałogowo
I to nie jest kurwa fajne, coraz mniej ludzi rozumie
Na scenie można być under, lecąc zgrabnie ponad tłumem
Bo na stówę zdartych gardeł, masz jedno, które krwawi
Definicją wkurwień są choroby krtani; Kaczmarski
Mam to głupcze, ten błysk w oczach
Coś jak po wódce; git chłopak
Gdy lecę na wkurwie, to syf ma pokaz
I prędzej czy później i tak mnie pokochasz
Cliffhanger! Złóż to w jedną całość
Potem podziel na trójkąt - doskonałość
Coś jak kawałek ciasta, za którym witasz Florencję
- jest tak kurewsko dobry, że zatyka ci gębę
Silentio! Stul japę gdy mówię
Jak krzyczę zmów pacierz i chowaj łeb w kapturze
I nie waż się drgnąć, ruszyć, wstrzymaj oddech
Spierdolisz coś, Burek, mamy problem
Nie po to zdzieram gardło, żeby lans miał wejście
Ślepoto, sprzedaj zazdrość i patrz na backstage
Hype na mieście? Smak na banknot?
Skurwysynu, nie po to zdzieram gardło!
Daj mi zasnąć bez myśli o rapie
Nie, nie chcę łajzo! Nie chcę? Nie potrafię!
Pierdolę papier, igła wskaże mi drogę przez piekło
Jestem autotopografem; Memento
Zależność to rak, nie zna słowa "litość"
When I be on tha mic - ciach!; Raskolnikow
I nie czuję winy, strach nie ma tu wjazdu
Niebo to limit, a czas - jedyny łańcuch
Skuty na szczycie swoich możliwości
Daję nowe znaczenie, dla słowa "propsy"
I jak kiedyś zdechnę, proszę pamiętaj, że
Od początku do końca zdefiniowałem swoją śmierć!