Właśnie tak, Pysk w pysk
Dziś zabiorę was wstecz do czasów, kiedy mogłem wszystko
I choć nie miałem beatu ani basu, starczył beatbox
Do czasów, gdy No Limit kojarzył się z disco
I gdy Volt jeszcze brzmiał jak Pete Rock
Gdy mieliśmy hip-hop, co miał nas zjednoczyć, nie zabić
Choć mówił prawdę prosto w oczy, nie zamienię jej na nic
Ej, wróćmy do czasów, gdy byliśmy nieznani
Dziś znów świat jest dla nas bez granic. O tym, że hip-hop ma nas łączyć, a nie dzielić, mówił Pono na pierwszym solowym albumie, mówiły też dziesiątki innych raperów, podkreślając pokojowy charakter muzyki, która ma być ponad podziałami. Bywało z tym oczywiście różnie, jak to w świecie dorosłych mężczyzn, ale samo założenie szczytne, a gdy Pyskaty z okazji reedycji z swojego pierwszego solowego albumu postanowił wcielić je w życie, zrobiło się interesująco. Już sam skład artystów wzbudził szacunek. „Bez granic” to przegląd naszej sceny od Szczecina przez Warszawę do Katowic. Od hardcore'owych zawodników utożsamianych z ciężkim ulicznym rapem, do tych, którzy zawsze stawiali bardziej na finezję i poczucie humoru. A na deser niewysoki, ale charakterny i charyzmatyczny Latynos Termanology, który niedługo wcześniej wydał płytę z beatami DJ-a Premiera i Pete Rocka. Chociaż hip-hop nie zawsze brzmiał i wyglądał tak, jak wyobrażali go sobie rapujący w „Bez granic”, nie sposób ich za to winić. Za to chwalić za nagranie jak najbardziej wypada