Pierdolona frustracja, aż spływa po kartkach
żyję bezcelowo, walka z sobą, to jebany fight club
życie oddaje każdy cios, przy czym podwaja siłę
Szanse równe zeru, wygrana to mission impossible
Niby nieźle jest, kiedyś wierzyłem skrycie w te brednie
Teraz w twarze śmieję się tym, co mówią ‘życie jest piękne'
Nie jest, nie będzie, zostanie chujowe zawsze
Miałeś cele i nadzieje, wszystko przeminęło z wiatrem
Mówię ‘z fartem', kiedy żegnam się, choć sam już w to nie wierzę
Przegrali ci, co próbowali oszukać przeznaczenie
Mówią ‘na wszystko masz czas', ja już przestałem się łudzić
Umrę młodo, bo to nie jest kraj dla starych ludzi
Może to paranoja, już sam nie wiem co mam robić
I nie jestem pewien, czy to sin city czy schizopolis
Może wszystko zmieni kiedyś ta jedyna chwila
Lecz droga do zatracenia krótsza niż zielona mila,
Ty nie wierz mi, nie ufaj, co ja tam, kurwa, wiem
Potrafię tylko niszczyć się; demolition man!
Bierz sprawy w swoje ręce, nie daj się zdeptać im
By być parodią człowieka, wkręcać sobie straszny film
Nie ma sensu, lepiej stawiać czoła światu
Z jutrem iść na wojnę i walczyć o swoje jak Spartakus,
Wygrać to życie, starać się w drodze nie zgubić
I zamiast martwicy mózgu, wybrać piękny umysł
Zero skrupułów, pierdolić wszystko i wszystkich wokół
Iść swoją drogą, wiedząc, że to droga bez powrotu
życie to nie film, lecz spraw, by happy end nie był mitem
Więc wyłącz to, typie i zrób coś z tym syfem [Tekst - Rap Genius Polska]