Jestem RIP, nie będę miał hajsu za rap
Chyba, że sprzedam kurwa swój mikser i majk
Nie mam fajnego flow jak Twoi idole z klipów
A Twój ulubiony producent nigdy nie da mi bitów
I co kurwa myślisz, że zacznę grać inaczej
Bo żadna smutna cipa się przy tym nie popłacze
Za featy nie zapłacę, jakie parcie na szkło
Całą pensję tutaj tracę znów na THC i bro
Jaką pensję kurwa, wyjebali mnie z roboty
Teraz mam więcej czasu na te chuja warte zwroty
Płaczą koty z podziemia, dla nich floty wciąż nie ma
Głodni sukcesu grajcie do kotleta na weselach
Ja koncerty gram tu wiecznie na fazie
Pojadę nawet do Gdyni jak dasz kreskę na barze
Zbij piątkę, daj propsa, postaw mi banię
Wtedy wiem, że to wszystko nie poszło na marne
Mówię co chcę, jadę bez kompromisów
Jak chcesz kurwa beefu to chodź i mnie zdissuj
Mówię nie ciepłym chłopcom, poetom chodnika
Ich tracki mają potencjał na soundtrack titanica
Jakiś typ znów nawija, że sobie żyły potnie
Znajdzie igłę w stogu siana, i zaszyje mu mordę
Miłość ślepa, serce pęka a powietrze go dusi
Wybiję mu oczy to siedem lat nieszczęść jego duszy
Mnie nie wzruszy nic, niech się jakiś pojeb zwierza
I nagrywa tracki smutne, jak dzień śmierci papieża
Miałbym im wszystkim pojechać, to by brakło papieru
Więc sram na nich, jakbym zjadł wiadro Laksigenu
U mnie werwa to pewniak, ten materiał zapętlaj
Krew na rękach bo ten rap lamusom karki skręca
Siła w wersach, wóda ładowana na hejnał
Jebać rap, słucham tylko siebie i Slaine'a