[Verse 1: Eripe]
Nie jestem typem który patrzy na resztę
Wiem co jest warte zachodu, zawodu nie chcę
Wbijam chuj w to, w co ty wkładasz serce
Przepijam znów sos ten rok ma dać więcej
A jak nie da to niewiele zmienia, nie martw się
Te marzenia znów do odłożenia - jebać je
Jesteśmy nie do zniszczenia chcemy zmieniać grę
Scena nas nie docenia ale dla nas bez nas nie ma jej
Teraz byle pedał mówi co ma być rapem
żyją z rapu, za rap, a zapomnieli jak żyć rapem
Chuj z rapem byle by pokazać japę wszędzie
Ale już nie długo każdy z nich będzie
Dawcą organów a ja sprawcą ich zgonów
Oprawcą dla wacków i dostawcą wpierdolu
Pójdę w miasto ich zatłuc, nie zasną w spokoju
Bo ten rap to mój atut, nie oddam go nikomu
[Scratche: Dj 2Najz]
[Verse 2: Kobik]
Z reguły nie przepraszam za to co w kawałkach mówię
Lecz wybaczać ktoś nauczył mnie bo pewnie nie rozumiesz tego
Jaki mam stosunek do rapu i zbędnej dziwki
że moje ziomy nie chodzą na shopping a shoplifting
I bardzo cie strofuje że nie umiem pisać punchy
Chodź nie jeden już się zbłaźnił tu stając ze mną do walki
A jeśli o pierwiastki chodzi w moim ciele,wybacz nie wiem
Ale na pewno nie znał ich Mendelej**
Nawet nie zapisałby tego co we mnie siedzi
żadna tablica nie pomaga dziś mej głowy odwiedzić
Nie pomogą wzory ci, żaden trick czy inny wykręt
Mówią co jest z nim,ten skurwysyn musi chory psychicznie być
Wykręcony po fecie czy też innych specyfikach
Bo w rymach kręci polski mnie a nie matematyka
Więc dajemy szybki wykaz ci zachęcamy do praktyk
Mózg jest jak spadochron i nie działa gdy nie jest otwarty
[Scratche: Dj 2Najz]