[Verse 1] Znów konkretnie wejdę w werble wiesz, że jest tak Konsekwentnie jebnę, nie mogę przestać Będę wrzeszczał o tym, o czym oni boją się szeptać Mesjasz patrzy na świat przez dziury w rekach Na szyi pętla wiązana przez rzeczywistość Pod nogami chwieje się stołek zwany przyszłość Łatwo przyszło, a przecież poszło o coś głupiego Wszystko pójdzie w odstawkę, kiedy przyjdzie co do czego I nie ma tego złego, co by nie mogło być gorsze Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o forsę I nie ma nic za darmo, weź płać za powietrze Tu zapracować musisz nawet na konsekwencje Pogoda dla bogaczy a wiatr wieje w oczy życie równia pochyła, fortuna kołem się toczy Ja się staczam i wracam do punktu wyjścia znów Gdzie każdy czyn wart więcej od tysiąca słów [Verse 2] Prędzej zgnije ci nos, niż poczujesz w sobie moc Masz wysokie ambicje to wejdź na nie i skocz Wcale nie poczujesz lepiej się, gdy uderzysz o glebę Ale pierwszy raz to nieszczęście nie spadnie na ciebie Myślisz, że twoja śmierć tutaj bliskim złamie serca? Gdyby zwłoki nie śmierdziały, nikt by cie nie ruszył z miejsca Przestań się łudzić, że znaczysz coś dla ludzi Powiedz, jak przesypiając życie chcesz podziw budzić Niejeden tu dziś trudzi się, by mu postawić pomnik
A drugi mówi czemu nie być wzorem dla potomnych A życie w twarze śmieje się im, bo nie ma tak łatwo I zapał ich ostyga, wtem na głowę pomyj wiadro Ty staraj się lub spalaj się, jeśli wierzysz że warto Ja latać chcę a spadać nie, chodź z marzeń mnie obdarto Znam to wiec nie pierdol mi, że ciężko jest Bo wnętrzności wypruję ci i zrobi ci się lżej [Verse 3] Patrzysz na mnie z góry, chyba bujasz w obłokach Bo moja góra to Olimp, twoja to Golgota I co tam na blokach słychać, walczysz dalej W sumie chuj mnie to boli ale lubię słuchać bajek Pewnie w chuj skuna palisz i pijesz litry wódki Bo chcesz puścić z dymem problemy i utopić smutki Ale jutro i tak ma dla ciebie inny plan Choćbyś zgrywał ulicznego wojownika jak Van Damme Zostaniesz sam, tam gdzie fantazja gaśnie A strach tak wyraźnie radzi sobie z jej blaskiem że fartem będzie, jak nie stracisz z oczu celu I tak na ślepo zgubisz drogę, zabłądzisz jak wielu Otchłań spogląda we mnie, ja patrze w nią śmiało Ale najgorsze jest to, że widzimy to samo I co by się nie działo, mało mnie to rusza wciąż Może kiedyś wstanę rano, żeby wypierdolić stąd [Tekst - Rap Genius Polska]