[Intro]
"- Wiedziałam, że kiedyś po mnie przyjdziesz. Nie miałam pojęcia co planują. Przysięgam. Poczytaj mój dziennik
- Zrobili to tylko dlatego, że im to umożliwiłaś..."
Nadejdzie dzień, nadejdzie czas
Nadejdzie dzień, nadejdzie czas
Nadejdzie dzień...
[Zwrotka 1: PeeRZet]
Kolejny dzień, to samo znów, wkurwienie rośnie
On, tak zwany skurwysyn, choć w kurwie nie rośnie
Jak słup soli stoi przed ścianą p**noli no i
Szuka czegoś ciężkiego jak Mike i Molly, woli hardcore
W kieszeni coś ostrego, czym mógłby ogolić gardło
Od środka, zdolny do tego, choć wyszedł już dawno
Z ośrodka, wstąpił tylko na chwilę, idzie z matką
Się spotkać, jest pielęgniarką, stoi nad skrobanką
Zarodka i czuje w głowie, że (nadejdzie dzień), że na bank go tu spotka
Lata wstecz porzuciła go przed altanką, jak rok miał
Dziś w strachu na klucz zamyka balkon i okna
On już odszedł od kasy, łasy na wrażenia
Ona wraca z pracy, odpina pasy, doznaje drżenia
Niedomknięta furtka, myśli masy i skok ciśnienia
Drzwi otwarte, wchodzi do pokoju w TV p**no
Chce je wyłączyć, ale obraz zmienia się na horror
[Refren: PeeRZet]
Nadejdzie taki dzień, choć to Ty ranisz dziś
Ktoś też zrani Cię i nad Tobą zapali znicz
Nadejdzie taki dzień, że twe złe decyzje wrócą
Zemsta pokrzywdzonych jest zbyt wielką pokusą
Nadejdzie taki dzień, choć to Ty ranisz dziś
Ktoś też zrani Cię i nad Tobą zapali znicz
Nadejdzie taki dzień, że twe złe decyzje wrócą
Zemsta pokrzywdzonych jest zbyt wielką pokusą
Nadejdzie dzień, nadejdzie czas
Nadejdzie dzień...
[Zwrotka 2: Słoń]
Od razu przejęła inicjatywę, on zdziwiony zamarł
Sterczał przed nią z otwartym pyskiem blady jak ściana
Mówiła, że go szukała, lecz nie było po nim śladu
A dziś jej mały synek jest przystojny jak tatuś
Nici z jego planu, miał twarz jakby się zesrał
Pchnęła go subtelnie w stronę kuchennego krzesła
Już przestań się zadręczać, obejmij swoją matkę
Jej dotyk i pieszczoty w końcu zmieniły się w lap dance
Bardzo delikatnie zaczęła na nim jeździć
Wciskając twarz niechcianego syna między piersi
Zerżnij mnie do krwi, jak najgorszą zdzirę
Przecież mama wie najlepiej czego pragnie jej synek
Dłuższą chwilę później, On wciągnięty w zabawę
Nie zauważył jej, jak grzebała w jednej z szafek
I prawie dostał zawału, kiedy zaskoczony spostrzegł
Że przy jego grdyce wyrosło błyszczące ostrze
Poczuł się żałośnie, stal drażniła szyję
Dziadek SS-man zostawił jej w spadku swój sztylet
I już myślał, że zginie, czekał na końcowy cios
Gdy nagle w drzwiach pojawił się nieproszony gość
[Refren: PeeRZet]
[Zwrotka 3: eRIPe]
Stał w drzwiach, w oczach żal, w dłoniach kwiaty
Miał plan znaleźć ją i wybaczyć
To co zobaczył to sporo ponad to, co oczekiwał
Bo choć nie miał prawa wiedzieć, od razu rozpoznał syna
Spojrzał na matkę, to roztopiło jej serce
Sama nie wiedziała już po co nóż w jej ręce
Syn zamurowany, łez potok, "To Ty tato?"
Dostał miłość za nienawiść i miałby być zły na to?
W jego chorej głowie świta pierwsza zdrowa myśl
Można by zostawić syf, zacząć od nowa żyć
Matka myśli to samo i tak stali oniemiali
Trzy osoby, które nikogo nie miały
Rozbite życia, szansa poukładać z części je
Ojciec ich objął i żyli długo i szczęśliwie
Piękna historia, uwierzyłeś? - musisz być głupi
Wyciągnął broń, trzy strzały i trzy trupy
Nadejdzie dzień, nadejdzie czas
Nadejdzie dzień, nadejdzie czas
Nadejdzie dzień... [Tekst - Rap Genius Polska]