[Verse 1]
To moja kanonada, salwa z dział, policz, ile pada ciał
Chcę tylko za to brawa, sram na to, czy mi się zgadza hajs
Poprawia stan fakt, że żaden patałach nie zagra tak
Niech się stara parę lat, przy mnie to tylko padawan
Zrymuje coś, cieszy się, jakby lekarstwo na raka miał
Prawie umiera z podniecenie z chujem w ręku; Carradine
Usłyszał mnie na trackach raz i zaraz sam tak latać chciał
Lecz nie potrafił, wack w depresję wpada tak jak Hannawald
Zabraniam mu robić rap, sprawiam, by na kolana padł
Zaprotestuje - na jedzenie szlaban dam, to Ramadan
Rap to poker, jemu się już na nic zda ta para dam
Mam cztery asy, przy niej to już nie kareta; karawan
Rymy drogocenne tak, że mierzone są w karatach
Pilnuję ich, w zeszycie widzą świat zza krat jak w Alcatraz
A walka trwa, nastał dla nas na atak czas
A kara za słuchania brak jak w Columbine - to masakra
[Refren]
MA-SA-KRA, niby jebany żul
MA-SA-KRA, a ma miliony słów
MA-SA-KRA, i wyczulony słuch
MA-SA-KRA, na pierdolony brud
[Verse 2]
Mówią mi, że bragga nie wypada gadać wciąż
Gdy słyszę takie zdania, flacha mi wypada z rąk
Ja się nie wiozę pomału, to personifikacja twoich koszmarów
Wersy unikat jak kostkę rubika składam i latam jak szatan po tracku
Japa tępaku, odwaga - mój atut, a na scenie cała plaga duplikatów
Trendy ze Stanów, a kurwy tu grają jak naćpana Hanna Montana po cracku
Moja dewiza to Wacków atakuj, pedały łapy tu z dala od rapu
Maczeta pod pachą; Kraków, zaraz ta jebana zgraja na chama do piachu
Mała zmiana tematu, indica czy sativa
Towar z najwyższej półki leci i tak ich to zabija
Mijają lata, a ta jebana scena nie chce się uczyć
Celem rapera szmata, co po Siema mu weźmie do buzi
Pierdolę gdzie idziesz, jesteś na krawędzi - lecisz
Podejście - propsuję - no to poklepałem plecy
Czuję przemoc, przez noc przytyłem 40 kilo
Czuję przemoc, jakbym w oktagonie dostał miecz i kilof
[Refren] [Tekst - Rap Genius Polska]