[Intro: Dead Type Baron]
Aaa, joł, jebany monstrum w chuj
Mój kryształ...
Mój kryształ...
Chory ja, chory świat w nim chory ja
I chory świat w nim chory ja
I chory świat w nim chory ja
Joł i kurwa sprawdź, aha
[Zwrotka 1: Dead Type Baron]
Wciskam escape, pierdolę bezsens chorego świata
To moja przestrzeń, chore podejście, ale nie zawracam
Empatia może po empatogenie, nie słucham ich rad, jak
Bym był głuchy, Ty lepiej shut up
Wolę to skruszyć, tak, snuff
Do tego benza równowaga to jedyne, do czego nie przywiązuje wagi
Horyzontalnie jestem na wagę złota
Mimo to na wagę chcą mnie posadzić
Nie kminię powagi tej sprawy wciąż
Teraz to widzę bez granic wciąż
Wciąga mnie kurwa na tyle to
Że zanim ogaranę cokolwiek, to znikam w tym, ziom
Jebany Stalker, wierz mi
Zdjęcia mych wrogów zawieszam w ciemni
Zawieszam siekierę w pokoju do zgonu
Tak ścinamy te łby na pęczki już
Poczuj ten chłód, znieczulam znów siebie
Tracę już grunt pewien
I coraz to więcej mam rzeczy na sobie
Że nie chcę już kurwa niczego, prócz Ciebie
Rzucam wulgarne wyrazy
Czy jarzysz nie sprawi mi frajdy i chuj w to
Wygarnij mi jak masz z tym problem
Lub zamknij się kurwo, lub zajmij się ogniem i trudno
Wybrałeś na próżno na easy
Jak poziom Cię zdziwił, to widzisz już kto robi szum
Za młody na bunt podburzam te fale
Tak znów, zmieniamy nurt
[Bridge: Dead Type Baron]
Zmieniamy nurt, zmieniamy nurt...
Mój kryształ, mój kryształ...
[Zwrotka 2: Dead Type Baron]
Joł, zrobimy rzeź, jak noc kryształową
Na słowo zaufać to duże ryzyko
Z reguły brak wczuty, a zarzuty od głupich?
Spluwam na nie, leje na nie i dość
Grzeje mnie to, cokolwiek nie powiedział byś o tym
To grzeje mnie to, jak po mewie
Nie lubię pojazdów na starych idiotów
Ale szczerze pierdolę tą twoją nadzieję
Mordy są głodne, już wynaturzone na tyle
Że ziomek mam braki
Z tygodnia na tydzień już bliżej do celu
Choć wielu nie widzi, że w końcu go traci
Na razie to chuj, na razie to nie chcą się nami
W sumie to jebać ostracyzm
Musiałbyś przekopać gruntownie ten mur
Jeżeli w ogóle ziom chciałbyś mnie trafić
Wykręca im japy, jak [?]
Doza psychozy to skowyt mej duszy
Strach napędza ruchy, gotów na zmiany bądź bo się udusisz
Budzę się po to by umrzeć
Strawi mnie ogień, jebać miejsce w trumnie
Nienawiść, a to nie jest trudne
Zajebie Ciebie żywcem
Nagle mi to nie wyjdzie, więc zamknij urnę
Jak czasem się wkurwię to wtedy nabieram ochoty na loty
I spalam złość
Mój kryształ, tonę w tym, jak po szoku termicznym
A w szoku są wciąż
Ciągle sklejamy ten wywar, to już recydywa
A wymiar nie dosięga nas
Co zrobiłbyś gdybyś Ty miał ten czerwony przycisk
Co unicestwiałby świat? [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]