[Verse 1]
Znów się zakochałem, cześć, widziałem Cię w przejściu
Jesteś piękna jak nie wiem, stapiasz lód w sercu
Twoje oczy – one mówią mi, że Bóg istnieje
Ty się śmiejesz, a ja wbity nie wiem co powiedzieć
Kocham twój zapach, kiedy stoję na przystanku obok
Twoje ciało, ja pierdolę, nie wiem jak być sobą
Jara mnie twój intelekt, jebać debilne spendy
Otwórzmy wino i wypijmy razem za te błędy
Chodzę po miejscach z dzieciństwa, kocham je jak muzykę
Bez nich nie byłbym sobą, tak samo jak bez tych liter
Chodź ze mną, pokażę Ci od kulis świat
Popatrzmy w niebo to jak spacer po Taj Mahal
Świat jest nasz, zapomnij o zdjęciach z widokówek
Chcę tam być i pokochać życie tak jak lubię
I zanim zgasną gwiazdy, wiedz ta ziemia to my
To nasze plany, marzenia i do spełnienia sny
[Verse 2]
Kocham wygodne życie jak Ras, mam, po to żyję
Nagapiłem się na biedę i mam dosyć pomyłek
Kiedyś kochałem ten hardcore, się rozjebać i nara
Lecz te ulice nie kochają mnie jak Ty, mała
Nawijam znowu o sztuniach jak mój człowiek MŁD
A jak wpadam na melo, to pytam co jest cięte
Nie jestem jakiś Julio, debil z różą w ryju
Pierdolę dziecinadę, mam za dużo stylu
Ona dzwoni, pyta co tam, chociaż wie co u mnie
Wie jak mi pomóc i rozumie mnie jak stary kumpel
Mijam plastikowe lale, co dnia, gdzieś w centrum
Kolorowe wystawy, uczucia brudne od seksu
Widziałem tych palantów, hustlerów w autach starych
To ich wożonko, przestań, co oni mają w bani
To nie dla mnie, pierdolę plastikowe uczucia
Pakuję plecak i jak [?] życia wyruszam