[Zwrotka 1]
Ona to ta pani co ma styl a'la J.Lo
Bo chłopaki lubią to kiedy dama jest jak J.Lo
Marzy się jej raj, ciepły kraj, jacuzzi
Tuzin bankowych fuzji, przelewów na konto
Na razie puste jest wyczyszczone jak Pronto
Oto tipsy co mają rysunek z Disney'owskich bajek
Na szycie karier dbać o kibić, dbać o swoją talię
Zdrapywać konkurencję jak ze ścian emalie
Z rozmów na czacie wynika, że on jest bóstwem
Jej szansą na sukces co na koncie ma zer tyle
Ile godzin spędzonych przed lustrem
W pokoju materac na panelach
Obok wielki ekran komputera
Czat i GG jako główna strona się otwiera
Powyrzucana z szafki bielizna słodka jak Nutella
A parantela gorzka jak pieśni Kurta Weill'a
Co wieczór za nim odpowie mu na maila
Z łonowych włosów co kleją się do mydła
Po ojcu wannę na błysk zmywa
By móc w niej pływać
By móc tam szczyt zdobywać
Jednym palcem, ale nie po mapie
[Zwrotka 2]
On ma metr 84 i kiwa się jak przesiąknięty bimbrem
Cwaniak z wąsem co Robert ma na imię
Dziki wąs co klei się do ust, klei się do dziąseł
Powraca do łask jak Rolling Stones
Wykonuje teraz pląs na parkiecie
Kiedy leci sobie przebój prosto z MTV
Ja siedzę sobie z boku po koncercie
Bo w tym zajeździe ja mam pokój numer trzy
Do-re-mi-fa-so-la-si-si-si
On sprzedaje na Allegro dla pań niebo
Trafiając w sedno, ściemnione perfum atrapy
Co nie wart są kasy, która trafia do łapy
Dzień dobry jestem szemrany Robert
Mam nóż w kieszeni, a w sercu żarzy się płomień
Więc tańczy teraz, a z głośników Phil Collins
Który działa na kobiety jak feromony
Ona jest jego szansą, ucieczką jego last minute
Luksusem jak bidet
Jak Fidel Castro potyka się, ale ciągle stoi
Ciągle stoi - tak brzmi na czacie jego login
[Refren x2]
To jest ten zajazd, to kolejne lovestory
Ciągną na siebie jak na ziemię meteoryt
On dziki wąs, metr 84
Ona J.Lo jego doping jak steryd
[Zwrotka 3]
Ona ma dekolt co pokazuje jak się kończą plecy
Więc on zaciera ręce kiedy widzi coś więcej
Prześwit w sukience, sapie jak Jelcz
Kiwa sie jak Jelcyn
Teraz ma twarz wilgotną jak ręcznik
Pożera ją wzrokiem jak monetę automat
Jeździ palcem po jej brzuchu jak ultrasonograf
Jakby znaczył teren, on w oczach ma piekło
Miał być gładki jak David Ha**elhoff
Jak młody bóg, lat 27, a stary jest jak antyk
Nalewa jej szampana co raczej z tych tanich
Co ginie w torbie z zakupami gdy wraca z kopińskiej hali
Pali się czerwona lampka alarm
On się starał, gnie się jak cięciwa
Ona kokietuje go jak diwa i ginie w konfetti
Bo to działa na kobiety jak działa navaron
On kładzie na jej kolanie dłoń
Wypuszczając feromon, jego broń numer jeden
W zamian oferuje opłacony abonament
Wyjazd na wakacje, ona wie, że są niekompatybilni
Ale w wolnej chwili będzie mogła sobie ściągać dzwonki
Tylko najpierw trzeba ściągnąć majtki
Więc panie sponsorze na wszystko się godzę
Jak mapa rozłożę, kontraktu nie będzie, romansu koniec
[Refren x2] Tekst - Rap Genius Polska