[Zwrotka 1]
Kiedy jestem tu i tam i piję czarną kawę
Wiem, że utknąłem gdzieś pomiędzy tym co nowe, tym co stare
Pochylam się nad sobą samym, nakręcam swój zegarek
Robię to co lubię, to co robię nie za karę
Choć zbieram punkty karne
Jak bas klarnet dobrze stroję w dole
Więc panie, panowie muzyka to kosmodrom
Leci ponad drapaczami mój kosmiczny prom
Co leczy chore fobie
Przez morza, oceany jak amfibia
Membrana skacze jak akcyza
Jak dłoń w stanie delirium
Minimum zarobić na czysto, bo czysty jestem jak spirytus
Mój sposób na życie to kleić się do bitu
Co bym robił gdyby nie moje bla bla bla
Które tej sprawy jest meritum
Może zastygłbym pomiędzy w nędzy
Lub zdobył magisterski tytuł
Bla bla bla jak PCV płytki nie jest mój przekaz
Przekaz jest głęboki, doskonały profil, słaby profit
Gdyby nie bla bla bla może ciąłbym gyros na wynos
Unieruchomiony jak zwłoki
Z podatkiem VAT i bez VAT'u
Na pół etatu pracuj albo giń, giń i pracuj
Ja kocham jeszcze mocniej
Powietrze jest wilgotne
Z uzyskiem czy bez
Moje bla bla bla, które rujnuje finansik
Mówię pa pa pa tym co nie dają szans mi
[Refren]
Ej, co bym robił gdyby nie moje bla bla bla
Na kasie bym skanował jakiś nędzny kodabar
Łamało by to serce jak jakaś femme fatal
Na cały kraj puszczam w obieg moje - bla bla bla
Co bym robił gdyby nie moje bla bla bla
Na kasie bym skanował jakiś nędzny kodabar
Łamało by to serce jak jakaś femme fatal
[Zwrotka 2]
Kiedy jestem tu i tam, truję płuca nikotyną
Wiem, że utknąłem między skutkiem, a przyczyną
Pochylam się nad sobą samym choć to nie narcyzm
Z którym tak wielu dzisiaj przed lustrem walczy
Z gwiazdą nikt nie zatańczy kiedy zgaśnie
Smutek mi serce zjadł
Co bym robił gdyby nie moje bla bla bla
Tylu znajomych, bliskich opuszcza kraj
Wyjeżdża gdzieś po pracę
Wisła truje jak azbest
Londyn słodki jest jak agrest
Mój kandydat nigdy nie wygrywa, fiskus zabija
Koledzy wypierdalają z kraju lecz nie na biwak
Znajomy wpycha mięso mielone w hamburgera
Drugi otwiera lombard
Ktoś myje gary, ale nie Gary Oldman
Co wart jest znacznie więcej niż format mp3 sprzedawany na stadionie
Jestem pan bla bla bla, jestem pan mały człowiek
Co przed kamerami nie kaja się przed Bogiem
Robię miłość, a nie wojnę
Planuję dzieci, a nie bombę
Jeżdżę na rowerze, a nie czołgiem
Faszyści przybierają w pióra
Gdzieś nad Wisłą która śmierdzi jak denaturat
Choć wybrałem się do ciebie po milkshake'a
Widzę, że masz ochotę trochę ponarzekać
Mojej generacji śni się gorzki sen o emigracji
Nie ma końca tej frustracji
Jest koniec polskiej reprezentacji
Chcesz zmieniać ten świat to od siebie zacznij
[Refren x4] Tekst - Rap Genius Polska