[Zwrotka 1]
Na mówi, że gdy złoszczę się to zamieniam się w wielki nadymany balon
Jej wielkie, piękne oczy nie mogą kłamać
Spoglądam w lustro jakby nie było na szyi wielki, czerwony balon
Balon ogromny, wcale nie sympatyczny, a rozmiar wcale nie skromny
Nadyma się, nadyma i straszy
Gdy wyszedłem na ulicę z tym balonem na karku
Nie wyróżniałam się wcale, bo wszyscy mają swoje balony
W które wypompowują swój gniew i żale
Miałem kiedyś kolegę, który przed wyjściem na ulicę
Ćwiczył przed lustrem groźne miny, aha... bo chciałby bały się go
Dzieci, mamusie, starsze panie i dziewczyny
Widziałem go już z daleka, bo na swym karku
Nosił olbrzymią napuchniętą banię
Lecz dumny był z siebie, gdy widział strach i przerażenie
W oczach napotkanych ludzi
Ja mówię do niego, że mnie nie przestraszysz
Bo to tylko moja litość wzbudza
A on ćwiczył dalej swój twardzielski chód
I nadymał się i puszył jak najbardziej mógł
Bo chciał zasłynąć z tego, że ma serce zimne jak lód
Ja mówię: "Nie wtrącaj się, nie wracaj do moich nut."
Ja jak najszybciej mojego balonika chce wypuścić powietrze
Więc, po co mi ta sroga mina, wiem, że są takie dni
Że coś we mnie się gotuje, by później gwizdać zupełnie jak czajnik
A ja pytam:, "Dlaczego i po co?" Po co mi wredna gęba i ta sroga mina
Twarz raz blada raz zupełnie sina, czerwona nadęta taki balon przypomina
To niczym efekty specjalne wyniesione prosto z kina
Już bardziej życzliwa jest ta gęba manekina
[Refren]
Po co mi ta sroga mina, a patrzę się w lustro
Moja twarz wielki nadymany balon przypomina
Oj oj oj oj
Oj oj oj oj
Po co mi ta sroga mina, patrzę się w lustro
Moja twarz wielki nadymany balon przypomina oj oj oj oj
[Zwrotka 2]
Z mojego domu wyniosłem tyle miłości i ciepła
Więc sroga mina tutaj jest zbędna, nie pasuje wcale, a wcale...
Więc gdy piszę swoje linijki, nie ma w nich złości nawet miedzy wierszami oj oj oj oj
Lecz tak wielu kopie nawet leżącego swoimi ciężkimi butami oj oj oj oj
Coraz łatwiej dostać w czerep chodząc nocami nieznajomymi osiedlami oj oj oj oj
Od tak zupełnie za nic, już się nie zna granic
Więc dla ludzi poupychanych w blokach z betonowych płyt
Ja tez tam byłem z rodziną klepałem biedę
Lecz nigdy nie było we mnie zawiści dla tych, którym wiodło się lepiej, aha
Więc dla ludzi w betonowych blokach głowa do góry
Więcej miłości, a wtedy cuda spadają z nieba jak deszcz z chmury
Ja w to wierzę i zawsze wierzyłem, więc nie będę tylko prochem i pyłem
I chwastem, co przeszkadza innym wzrastać, ja nie jestem z tych
Lecz słyszę na roku jakiś hałas i zgrzyt
Lecą butelki jakieś brzdęki, gwizd, łamane żebra
Ja to widziałam, bo właśnie wtedy na przystanku po drugiej stronie stałem
A tak sobie myślałem:, "Po co i dlaczego?"
F.I.S.Z. jak długo żyje nie zrozumie tego
Ja jestem pełen miłości jak rasta
Zamiast pięści używam mikrofonu czy flamastra
Nie chcę za nic w świecie odgrywać roli chwasta
A srogim mina mówię, więc stop i basta
Nie mam jednak chęci oczyszczać z brudów jak do zębów pasta
Niech robi to deszcz, co oczyści ulice mego miasta
Nie używam pięści, noży, kijów nawet do wałka ciasta
Srogim minom mówię stop i basta, aha
Srogim minom mówię stop i basta
[Refren] [Tekst - Rap Genius Polska]