Maj - spokojnej nocy, graj wilczą w gęstwinie pieśń
Wędrowcze, Twoje oczy milczą, wiele czasu minie
Nim pojmiesz sens tej drogi, ukrytej w konarach gdzieś drzew
Okalających nogi, zakrzywionych jak brew
To zaczyna się w spojrzeniu, pierwszym kroku za progiem
Pozwalasz się ponieść, już jesteś poza domem
Potem tracisz orientację, granicę, dziwna siła
O co pytają źrenice? Skąd jest, skąd przybyła
I dostrzegasz coś w oczach mini, co nadaje Ci cel
I kierunek niczym Santorini, błękit i biel
I czujesz że jest jak odległy, tajemniczy ląd
Nie wiem jakby drogi biegły, to nigdy nie będzie stąd
Ale czy z tej tajemnicy nie czerpiesz natchnienia?
Motywacji by dalej iść w dziczy bez wytchnienia?
Głodny chodzisz, ale gdzie indziej być może razem jecie
Wszystko co może się zdarzyć zdarzy się w wieloświecie
Moja głowa mieści tysiąc miast
Dwa tysiące wyborów, trzy tysiące szans
Moja droga wiedzie przez miliony nici tras
Moja Droga, w tym świecie nici będą z nas
Zaczniemy od środka, potem odlicz do trzech
To tu powstała pierwsza zwrotka, wśród rzek i drzew
I dodaj jeszcze trzy, obróc pierścień na palcu
Znowu jeszcze trzy, wykluczony malcu
Przez błękit, biel, gwiazdy ogrom dławi, racja
Ogromne uczucie ich trzyma razem - grawitacja
No i teraz wyjdź z rana, bo to zaledwie był krok
Taki mniejszy niż z mieszkania do sklepu po sok
I teraz sobie wyobraź, że wszystko co znasz
To nie żaden biznes, praca, to nawet nie staż
Nie o naszą małość chodzi, moja Droga Mleczna
I miliardy Ci podobnych. Niczym kłoda rzeczna
Płynie myśl przewrotna, flota pirackich okrętów
Ale musisz też pamiętać: kiedyś Ziemia była w centrum
Wróćmy do Wszechświata, ważnego pytania
Czy jest więcej niż jeden do Ciebie spotkania?
Puśćmy wodze fantazji, dajmy sobie tę szansę
Bo tam jesteśmy inni choć podobni. Żar się tli
Jeśli tu chłód mieszka, i odwrotnie
To tylko teoria, ale ciekawa przewrotnie
Moja głowa mieści tysiąc miast
Dwa tysiące wyborów, trzy tysiące szans
Moja droga wiedzie przez miliony nici tras
Moja Droga, w tym świecie nici będą z nas
Moja droga, moja droga wiedzie przez miliony nici tras
Moja droga, moja droga, w tym świecie nici będą z nas /x2/
Proszę oddaj mi kawałek kołdry, mój nie starczy nawet dla ćmy
Truskawek...? Ten dzień wolny przeznaczymy tylko na sny
I w kończu nie dręczą myśli, nie tłoczą jak miasto w metrze
Nie bełkoczą, nie jęczą że ciasno, drapiąco jak w swetrze
Ale jak Ci to wyjaśnić jasno, prosto?
Tam może i śpią, ale tu jest zawsze ciasno, tłoczno
Powrót do pierwszego wersu: Zasuwam śpiwór
Rodzi nowe uniwersum. Gdy powstaje wybór
To przypomina drzewo, które rozgałęzia się bajecznie
Dróg jest w lewo, w przód pełno, w prawo i wiecznie
Jest inaczej, ilokrotnie mijasz mnie i mówię
Gdy depczesz mi stopę w drzwiach, towarzyskie obuwie masz
W innej wersji zmieniam zakres tonalny
W konsekwencji inny wariant tak samo realny
Znowu gdzie indziej przecina trajektoria
Bo wieloświat to jest piękna teoria