[Verse 1: Planet]
Kiedyś ktoś mówił "Kurwa, odzyskamy hip hop"
10 lat już robię hip hop i straciłem wszystko
Związki połamane, wygniecione, nadpalone zdjęcia
Było chlane w mordę pity i absencja na koncertach
Zawierałem więzi, zrywałem więzi
Odchodzili ludzie, przez mój cięty język
Dupy chciały coś tam zawsze zwykle więcej Radka
Więcej Radka, wypierdalaj, zabierz cały majdan
Miałem pęgę, mogłem mieć jej więcej za knajpę
Ale nie szło w parze z rapem ej, Eviva l'arte
Wtedy walczył ze mną ojciec, miał ten smutek w oczach
Dzisiaj mówi "Synu wracaj do kraju, rób to co kochasz"
[Verse 2: TMK aka Piekielny]
Gdybym miał numer do Boga
Wykręciłbym go i czekał
W głowie trzymając te słowa, że chęci czynią człowieka
Zdolnym do wszystkiego, kiedykolwiek, zawsze
A gdyby w końcu odebrał, tylko śmiałbym się w słuchawkę
Za te wszystkie pojebane lata
Zwłaszcza za ten dzień we Wrocku, gdy miałem atak
Patrzyłem w dół z balkonu jak głupiec
Przez głowę chory pomysł przeszedł, by stamtąd uciec
Krótka myśl, strzał w pysk, cisza
Nawet o tym nie myśl, kurwa, rozum Ci wysiadł
Druga myśl była taka, by wrócić do picia
Na szczęście wybrałem trzecią opcję i zacząłem pisać
[Verse 3: Hyziu]
Mój spokój, mój spokój jest tylko chwilą
Mówili bazuj na prawdzie, jakbym został bez imion
Podziały, podziały w życiu mi się tu na nic
Mi nie pierdol, że jest źle tu i że niby czas nas minął
Hyziek, wpadłem tam zarobić na szczęście
Wrócił kraj spadających liści, nie pilot w ręce
I się pieprzy z nimi, pracodawcy zbawcy, kpiny
Jestem by tworzyć synergię, a nie być na siłę miłym
Czas nam pozamykał oczy, daj złapać powietrze
Daj napisać wersy o czymś, daj przeżyć jak wcześniej
Ojciec grał, wujek gra, a ja? a ja mam presję
Moje życie to umowa o dzieło wzięte na kreskę