[Zwrotka 1]
Idę przez miasto pełne snu
Spokojnie śpi pod ciepłą pościelą
I ktoś się śmiał, a ktoś usnął znów
Jakby na zawsze żegnał się już z nadzieją
Myślę o tym, chociaż obcy to problem
Bo moja filozofia mówi by wygrać
I tak na serio to nie pióro, a rewolwer
I powinienem częściej z niego korzystać
Oczy pełne łez...
To wiatr, nie emocje, myśli ciągną nad Wisłę
Uciec gdzieś, co sił w nogach pryskać
Chociaż dusza na tym nigdy nie zyska
Dziwna mgła nagle spadła na bruki
Chmury jakby wzięły miasto w objęcia
Z bramy słyszę klarnet i harmonię
Magia co realność pozostawiła w częściach
[Zwrotka 2]
Patrzyłem na to już wielokrotnie
Losy ludzkie wygrawerowane w bruku
Ścieżki tych, co wiodą życia samotnie
Płyną tratwą, meduzy w oceanie smutku
W dniach widzą tylko upływ udręki
Myślą, kiedy do cholery przyjdzie ten koniec
Zbyt słabi, by swój los wziąć do ręki
Nieobecni, więc kiedy laur wieńczy skronie
Oczy pełne strachu...
Decyzje ważą wiele, rozumiem wszystko
Bo byłem w ich miejscu, też stałem na dachu
I ból wydawał się ważniejszy niż przyszłość
Miasto spało snem sprawiedliwych
Wsiadłem na chmurę, poczułem spokój
I chciałem już wyć, bo byłem szczęśliwy
Myślałem jak duszę ocalić od mroku
[Zwrotka 3]
Powoli spada kurtyna nocy
Nieuchronnie poranek się zjawia
Z całą swoją mocą, brutalną pozą
Nachalną siłą będzie chciał mnie naprawiać
Chyba wolałbym pójść spać już
I wstać, kiedy niebo pomaluje w pomarańcz
Ten wielki konstruktor, co dał iskrę mózgom
I wolność, która chyba gdzieś się zapodziała
Nadzieja ma dziś potomstwo z głupców
Miłość można kupić na kredyt jak wszystko
I będzie tego więcej
Bo studnią bez dna są dziś nasze potrzeby
Miasto pobitych dusz odżywa
Powoli rusza w swój chocholi taniec
I uczy jak pośród nędzy wygrywać
By przed następnym świtem zerwać kaganiec [Teksty i adnotacje na Rap Genius Polska]