[Refren x2]
Dawkuje swoje życie, dawno mocno przedawkowałem
Stoję własnie na szczycie który sam sobie zbudowałem
I tym się szczycę stale, mam zamiar nadal tak
Stawiam siebie na biedę stale, to życia smak
[Zwrotka 1]
Dwie dychy temu otwieram se oczy
Jeszcze nie mówię i lookam po ścianach
Ustami próbuje krzyki wytoczyć
Ktoś gładzi czaszkę? To chyba mama
Nie znam się jeszcze na słowach, nie znam emocji
Gdzie moja specjalizacja?
Znajome twarze nieznajome jeszcze
Nie znają mnie jeszcze?
To dziwne na maksa
Dostałem prezent box, a w nim życie na urodziny
Ja sobie myślę "sztos", teraz tylko to przekminimy
I dawać instrukcje obsługi
Jak się poruszać? Jakie wyzwalać uczucia?
I pozwoli zaczynam programowanie
U progu banału pomału zarzucam
Sobie coś w siebie, nie jestem pewien
Jakie to konsekwencję niesie
O, ślepy losie, skoro nic nie wiem, jestem bezbronny w sporym ekscesie
Mam żyć powoli gromadzę wszystko na raz więc wołaj i nie! (i nie)
Potrzeba emblematu jest ciągle większa, tak łapie wenę
I nagle mam z górki, tysiące możliwości, tysiące różnych dróg
Zarysy moralności powoli mi zapisują każdy ruch
W końcu coś znaczę prócz terenu, fajnie, co?
I teraz tylko patrzeć jak moje life goes on!
[Refren x2]
Dawkuje swoje życie, dawno mocno przedawkowałem
Stoję własnie na szczycie który sam sobie zbudowałem
I tym się szczycę stale, mam zamiar nadal tak
Stawiam siebie na biedę stale, to życia smak