Wjezdza dwoch gosci, co na nosnik chca wrzucic swoj glos Ci
Bawi ich za marzeniami poscig, bo wychodzimy na wprost im
Nie trzeba milosci, litosci, wystarczy twej zlosci widok
Tylko mi bit dostarczysz, i ide w gotowosci na zywiol
Wiekszy, chcialem byc jako malolat
By doskoczyc do obreczy, szal i krzyk jak u maklemora
Wtedy gdy po raz pierwszy, udalo mi sie tego dokonac
Potem w barach szerszy, gdy wjechala silownia
Slysze znow krzyk, wiec patrze na walke posrod tortur
Tych co licza na fart i spryt i lepsze jutro chca wygrac w koncu
Czuje sie jak cukrzyk, w walce o swoj kawalek tortu
Nie majac szczescia do kart i liczb, za to chyba dosc juz
Ale za chwile skreslam to, bo musze te mysli zabic
Bo nie chce zejsc na dno, choc walcze powoli jak ginsaji
To wyzej skacze me ego, cos i nie rozbije sie jak titanic
Widze wszak ze to lot jak Stoch, a nie jak magik
Czoper kim jesteś ?
Jestem zwycięzcą nie uginam sie nawet pod presją
Jak kurwa większosć
No dobra weź ziom i oni z naszych rapsów się smieja
Chyba nie wiedzą, lepiej nie polecą
Wiatr w plecy cwelą, większy jestem nieco
193 centy nad ziemią
Zawsze na was z góry patrzyłem dlatego
Jak łapałem chmury leciałem po niebo
Jak złapełem piłke to grałem dzień w dzień w nią
Jak łapie za tyłek to większy jest, weź go
Jak łapie za majka lepszy jestem, wiesz to
I pieprzona pewność że robie to dobrze
Nie da mi odpuścić wciąż zaliczam progres
Nie czuje sie gorszy chodź licze wciaż drobne
Czuje się głodny by większy mieć portfel