[Intro]
Patrzę jak patrzysz na półkę z książkami i ważysz
Co sięgnąć, "Drogę do zbawienia" czy "Przetwory z warzyw"
[Verse 1]
Ja też kiedyś jak ty z daleka pachniałem pięknie
Regularnie usuwałem owłosienie zbędne
Wolałem do czynienia mieć z paniami
Z paniami wolałem przyjemność mieć niż z sukami
Nie miałem żadnej, ale to żadnej zwady z pchłami
Czekoladę jadałem, a nagminnie z rodzynkami
I raz to nawet sobie zadałem to pytanie:
Co ze mną w końcu, na końcu się stanie?
[Chorus]
Jestem psem
Zaczynam się łbem
Jestem psem
Się kończę ogonem
Jestem psem
Cuchnę gdy zmoknę
Jestem psem
Suka matka ma kryta championem
[Verse 2]
Razu jednego, gdym po parku sobie kroczył
Jakiś pudelbul się łasił i na nogę mi skoczył
Na nogę mi skoczył, rozumiesz, zawył, się zatoczył
Musiałem go skarcić, bo podjął próbę mnie zhańbić
Ach, jakich ja boleści dostarczyłem mu w złości
Skutkiem czego później nie dostąpiłem światłości
Bujałem się po świecie jeszcze cztery wiosny bite
Ale od groma soliłem, więc odwaliłem kitę
[Chorus]
[Verse 3]
Budzę się, rozumiesz, gra planszowa od nowa
Tyle, że łeb kosmaty wyje, gdzie winna gadać głowa
Ach dziwne, dziwne, dziwne figle płata ta natura
Bo była biała skóra, teraz jest sierść bura
Karmicznie to ja nie zrobiłem kariery
Więc kto i jak nie wdepnąć w gatunkowe transfery
Ja biedny twój przyjaciel, jak długo czekać mam ci
Gdy brak mi cierpliwości, biorę ci się do kapci
[Intro/Bridge]
Patrzę jak patrzysz na półkę z książkami i ważysz
Co sięgnąć, "Drogę do zbawienia" czy "Przetwory z warzyw" (x2)
[Chorus]
[Outro]
Ja też kiedyś jak ty...
Co się stanie?
Jestem psem (x2)
Co się stanie?
Jestem psem
Zaczynam się łbem
Jestem łbem - psem
Co ze mną na końcu się stanie?
Już jutro przyjdzie wiatr a wtedy dym mną zakołysze, by w końcu zdradzić związek czterech pieśni