Finez:
Wśród przepychu i tłoku, czując błądzenie oczu
Chęć zdobycia, by stąpać niczym bóg wśród obłoków
By światu dotrzymać kroku, czując w końcu niepokój
Chęć powrotu, gdy nie widać już wyjścia w amoku
Wokół pozorny spokój, lecz lepsze jutro było wczoraj
Jest za późno, by zaczynać cokolwiek odnowa
Przede mną moja persona - chyba kona, kim jestem?
Nieznana mi jest pokora, lecz chcę powstać wcześniej
Kiedyś jeszcze niewinni, wiecznie młode wilki
Dziś są zimni przez blizny, olewają wszystko i wszystkich
To pieprzony wyścig naiwnych po hajs szybki
Sami tracą wartość, chcąc być silni dla innych
Biorą używki wiedząc, że to droga przez kolce
Chcąc zapomnieć, gdy targają nimi mocne emocje
Ciężko złapać oddech, ciągle robiąc odwrotnie
Ciężko znów się podnieść, lecz tylko w dół drogi są proste
Ijon SBO:
Niektórych życie to horror, gdy niknie z horyzontu ląd
Jakby w ich historiach maczał tusz sam Edgar Alan Poo
Niektórych życie jest grą, gdy rzucają kości jak Cezar
Pomimo braku wiary, że runie ich babel wieża
Utopijnie idąc, po jej schodach do nikąd
Wierzą, że nad chmurami jest coś więcej niż pod ich pokrywą
Smak marzeń jest nie zawsze lepszy niż ich widok
A rozczarowań czara nie może tu z ludzi spłynąć
Czasem nie widzą błędów, wpadając w sidła
W sercach ból, na policzkach łzy, na ustach modlitwa
Wielu czuje się samotnych wspieranych przez sitwę swoją
Bo mało im czułych słów, a innych słyszeć się boją
Odkryć słabość, to jak włożyć głowę pod gilotynę
A brzytwę na Twój kark spuści ktoś komu jesteś coś winien
Każda rana się zagoi, jak nie jest śmiertelna
Pamiętaj o plamach, by uniknąć piekła