Możesz nas spotkać na gruzach świątyń.
Jeżozwierz wali jointy, ja z Junesem wódę.
Soulpete z ręką na pulsie właśnie kończy
kolejnych producentów. Patrzeć na drzewo ze sznurem,
supły na pętlach i słupy na sztorc.
Używam, kurwa, hebla, kiedy patrzę na las rąk
upośledzonych mas. Jebać taki odbiór Marcin Flint:
Rap Addix było początkowo dwuosobowym projektem, ale w 2013 roku urosło do rozmiarów formacji zbierającej śmietankę undergroundowych rebeliantów, skrajnie wyrazistych outsiderów tworzących w opozycji do jawnie pogardzanej przez nich sceny. „To znowu Rap Addix” było dla nowego składu próbą ognia. Szczęśliwie wszyscy pokazali się ze swojej najlepszej strony, eksponując własne atuty niczym drużyna superbohaterów w akcji. Tak więc macierzysty raper Junes jest w nagraniu rozbrajająco szczery, samodeprecjonujący, niweluje zupełnie barierę między odbiorcą a słuchaczem. Jeżozwierz ze swoim nieustępliwym, twardym, miarowym flow i metaforą prosto z frontu nie musi prosić o szacunek, po prostu zdobywa go. Bardzo dobrze wypada również Laikike1 w agresywnej, narwanej odsłonie z obrazowym porównaniem na podorędziu. Bohaterem jest również producent Soulpete, z perfekcyjną syntezą chaosu projektu Jaylib z nowojorskim brudem. Jedyne, czego można żałować, to brak najnowszego, piątego członka grupy, Kidda – dołączył do grupy tuż po nagraniu tego utworu.