[Verse 1] Gdzieś tam jest Malbork, gdzieś tu jest Wrocław Myślę całkiem długo - osiem godzin w pociągach Mój dom jest gdzieś pomiędzy, jakaś prawie połowa Gdy wziąłem do ręki mapę - wypadło na Poznań Tęsknota to ckliwość, ale ja się nie wstydzę że smutne oczy matki każą kupić mi bilet Marzenia samobójców spełniane przez pociągi Mają tą samą przyczynę co moje wisielcze zwrotki Pamiętam, nigdy nie wierzyłem w światełko Co w tunelu bezkresnym miało zwiastować mi niebo Położyłem się na torach, nie czułem, gdy umierałem
Pewnie wierzysz mi na słowo, chociaż właśnie kłamię Cruz - pałętam się od marzeń do planów Za przystanek biorąc ludzi, którzy robią tak samo W pewnym sensie jestem turystą, prawda Na nieustających wciąż, jak u Jarmuscha wakacjach [Ref. x2] Jestem gdzieś pomiędzy - mieszkaniem, a domem Jestem gdzieś pomiędzy - człowiek, a człowiek Jestem gdzieś pomiędzy - życiem, a śmiercią Chciałbym nie tracić nadziei w odwrotność tych znaczeń