Trzecia na zegarze styczniowej ciemnej nocy
Niby leże choć nie śpię otwarte mam oczy
Nie myślę o tym na co nie mam ochoty
Ale czuję niedosyt bo ja wciąż mam tu czegoś dosyć
Spoglądam na nich oni patrzą na mnie
Coś z nimi nie tak choć wyglądają tak jak dawniej
Niby fajnie ale to jakaś maskarada
Nie są normalni a ja o normalność błagam
Naga prawda wyszła na jaw
A ja żyję tą prawdą bo ta prawda me życie spaja
Nie lubię fikcji, nie lubię fałszu
Próżności, taniego lansu, pogoni hajsu
Nie, nie ja dziękuje ja na to czasu nie mam
To nie dylemat pogadajmy na inny temat
Pogadajmy na inny temat ale inaczej
Bo im dłużej trwa noc każde słowo nabiera znaczeń
Jestem tłumaczem teraz bo widzę nie dociera
Wystarczy chęć szczera byś w sobie się pozbierał
Chcesz coś zmieniać zacznij od siebie
Bo jak nie teraz to kiedy sam tego nie wiesz
Przed siebie jedziesz z zamkniętymi oczami
Przez krainę fikcji, która nie daję ci nic za nic
Wytrzymałości granic jesteś bliski
Grunt to śliski co pochłania niemal wszystkich
Szanuj bliskich jeśli tylko oni ci zostali
Bo wszyscy co cię szanowali pouciekali
Nie ma tu ich, zostałeś sam jak palec
Dziś siedzisz w fotelu wylewając gorzkie żale
A ja stale o tym myślę i stale o tym gadam
Bo ta muzyka to mych problemów przeciw waga
Harmonia przez bałagan hip hopu saga nadal
Mi pomaga bym mógł pędzić jak huragan
Znasz mnie pamiętasz, kilka lat minęło
Czekasz na przełom mówisz ten rap to arcydzieło
To nie ważne uwierz są ważniejsze rzeczy
Grunt to znaleźć czas i umieć się nim cieszyć
Ja zapisuje zeszyt dopóki są w nim kartki
Rób co chcesz bylebyś się wywinął z matni
Się ogarnij by być wyżej niż ci marni
Ci ban*lni co udają, że są fajni
Spokój daj mi wolę iść przed siebie
Żeby z każdym krokiem co raz bardziej być siebie pewien
Ale cały czas nie wiem do różnych drzwi pukam
Tam różni ludzie a ja szczerości w nich szukam
Każdy dzień to nauka każda minuta to test
Musisz mierzyć wysoko jak w najwyższe z drzew
I stać twardo na ziemi tak jak one padam pokłonem
Bo tylko one są tu niezastąpione
A nas prędzej czy później coś pochłonie
Nie jeden walczy z tym co nieuniknione
A ja mam po co żyć, dla kogo wstawać rano
Żeby witać z uśmiechem znajomą twarz zaspaną
Tak jest łatwiej znacznie przecież znasz mnie
Nigdy bym cię nie okłamał a tym bardziej na taśmie nie