Znasz ten cień…
Imieniem lęk…
Gdy kulisz się i tak błagasz o sen…
Przyszedł tu… I już wiesz…
To jest ta noc kiedy znów wybrał cię…
Cień imieniem lęk…
Miał bronić cię…
I budzisz się…
Modląc co dzień…
Może odejdzie… nie wróci już cień…
Jeszcze raz… Sprawdzasz drzwi…
Choć to nie ważne on wie kiedy śpisz…
Marzysz żeby wstać i zostawić wszystko w tle…
Po prostu iść i już nigdy nie bać się…
Każdego dnia coraz większy ostrzyż nóż…
Och.. gdybyś mógł… Gdybyś tylko mógł…
Czasami gdy już nie ma siły bić…
To głośno pytasz jak go mógł tu przysłać bóg…
Przeklinasz dzień i każdą gorzką łzę…
Już teraz wiesz…
To ja będę katem z twych snów
Ja dam mu poczuć ten ból…
Śpij… Musisz nabierać sił…
Gniew?! - możesz nazwać mnie jak chcesz…
Zobacz jak…
Skulił się…
Błagając byś mu wybaczył, że wie…
Nie przed nim miałem bronić…
Nie przed nim chować cię…
Nie taki miał być koniec…
Nie taki był mój cel…