Nie jeden z takich jak ja skończył źle przez to
Póki co wiem gdzie jest granica
Choć czasem wyhamować przed nią jest ciężko
Wiesz to gdy pomyśle o różnych akcjach
Kolana mi miękną nie myśl ze jestem z gangu
Bynajmniej nie chodzi tu wcale o przestępczość wiesz to
Ale jak jesteś z tych czystych jak moja girly cenisz zdrowie
Możesz uznać to za zbrodnie przeciw sobie nie sprzeciw w głowie
Co gorsza kodeks życia przewiduje najcięższy wyrok najwyższy wymiar kary śmierci
Nawiasem mówiąc dostałem go w zawiasach
I zaocznie bez obronnie a życie dalej pędzi
Znam paru takich weteranów dla których rozmowy o niej maja równowartość sloganu
Hardcore i nie chodzi o to że masz jutro sesje
A całą noc chodzisz od baru do baru
Możesz mieć mi podobnych za idiotę
Nikt ci nie każe nazywać tego polotem
Ale nie myśl że nie szanuje życia
Bo wyniki badań nie przyjmuje bez mrugnięcia okiem
To coś jak wojna która przeżyłeś idzie w tobie
Robisz wszystko by o niej nie myśleć
Ja nie myślę zbyt rzadko zbyt często za dużo pokus wokół
Nie wiem jakby wyglądała gdyby nie farbowała włosów co pół roku
Chuj z innymi byle by mi wybaczyli nie jesteście od tego żeby wystawiać mi billing
Jak mam powiedzieć że tak nie umiem
Nie chce nie lubię dbać o swoją skórę
W którymś numerze nawinąłem że
Nasze życia są jak kule wystrzelone w górę
Tak od dekady czas mija się trzymam
Nie wcisnę stop ale wcisnął bym rewind
I wcisnę a ty zrób backmasking
Eiwtram ein ęis ela eżom ot einm ćibaz
Rozszyfrowałeś mnie to wiesz że wiem
Jaki to może mieć kiedyś skutek
Ale moje Westerplatte dawno poszło z hukiem
Ktoś przygniata je butem
To jest jak poker push or fold
Dziś mogę już tylko się podwoić
Bo nie wiem czy czas mi ucieka i gonić go czy już spierdolił
Grunt to mieć pewność nie jak zwykły leszcz
Choć ta postawa u mnie to zwykły blef
I jestem z tych graczy którzy przestają oddychać
Wciąż są w stanie ugrać coś od życia
Jak ci goście którzy opowiedzą ciekawsze historie niż ja
Ale dopiero gdy na ulicach nie spotykasz już żywych dusz
Nie liczę nas bo nasze są martwe kimnisz już
To straceńcy następne stadium to żywy trup
Póki co nie myślę o tym idę na szluge z ziomkiem
Ostatnio takie wyjście skończyło się nad ranem o piątej
życiu daje uśmiech cokolwiek jest dobrze chłopcze
To już nie mgliste przepowiednie sprzed lat pań w białych fartuchach
Rzeczywistość jest bliżej niż myślisz niż koniec twojego ucha
Zaczynasz widzieć jej kształt ale nie chcesz o tym słuchać
Mówisz że nie lubisz nad sobą buta ani się do czegoś zmuszać
Ale czasem w życiu przydaje się też skrucha
Nie omijasz kolejek za zdrowie choć tak łatwo o nim zapomnieć
Tu gdzie nie ma miasta nocą tylko latarnie zastępują słońce
Rok w rok prawie dyche to życie do kupy klepiesz
To zamknięty obieg starania nic nie dają więc masz pretekst
Ilu znasz takich co pełzają po schodach żygają w windzie
Nie trafiają kluczem w drzwi połowa znajomych powiesz ale nie każdy
Potem jeszcze bierze leki i daje zastrzyk
życie traci ostrość jak stare kartki i zwietrzałe fajki
Później przynosi tylko garść długów jak nie chciane spadki
Nie wybierasz nic nie tłumaczysz że to młodość
Nie zatrzymasz skurwysyna przejdzie obok
Jak nie masz nic do stracenia to każdy mur przebijesz nawet głową
Filozofie pokolenia techno i rapu
Ty skończysz to w dniu ślubu inni w piachu
Certyfikat dojrzałości to nie piątki z matur