[Verse 1: Jendras]
Jestem wolny jak ptak, czuję to w głębi siebie
Kiedyś pokazał mi znak wielki błękit na niebie
Choć odpowiedzi brak, nie zaciskam szczęki w gniewie
Wracam na start, bo nadal niczego nie wiem
Ja nie pasuje tu, jestem niczym biały kruk
Cały trud wkładam ciągle w poszukiwanie dóbr
Czuję już nie mały głód, znów pragnę uciec stąd
Świat żąda głów, ja mu daję protest song
Wieje wiatr z zachodu, idę jego tropem
Mamy swoją drogę, jesteśmy jak globtroter
Ty daj mi pytania, ja poszukam odpowiedzi
Bo życie nie jest po to, żeby je po prostu przeżyć
Ciągłe pytania, ciągłe zyski i straty
Sięgam pamięcią wstecz, nie mogę wszystkim wybaczyć
Liczby i daty, stara matka ziemia
Coraz więcej pytań, ale odpowiedzi nie ma
[Verse 2: Golan]
Spytasz po co getto, powstanie 43'
Czemu żyd stał się Chrystusem
Czemu Polska przyjmowała strzały na siebie, broniła niepodległości
Czemu milicja ruszała w pościg
Czemu większości ufasz, bez autonomii słuchasz
Autorytety, sygnety wpisane od góry w mózg
Masz wybór, gonić za tym za czym inni gonią
Lub być w otchłani, powoli stawać się podporą
Niezłomni,dziś tylko z tablic ich wyczytasz
Prosta matematyka, kula za honor, tak się wygrywa
Choroby, awersja do chrześcijaństwa
Euro, dolary, jeny, te hieny liczą ileś łaskaw
Wieżowce do nieba, wieża Babel
Spotka ich kara, biurokraci trzymają władzę
Ty ile byś nie pytał, nie dowiesz się, zbyt wiele przyczyn
Zbyt mało odpowiedzi - śmierć krzyczy
[Hook: TONY]
Te bez odpowiedzi pytania dręczą Nas na rozstajach dróg
Uderzające w Nas jak fala powodują przyśpieszony puls
Bo taki już Nasz los, taki Nasz los już
Taki już Nasz los, taki Nasz los już
[Verse 3: Junior]
Znowu męczy mnie sumienie i nie śpię całą noc
Zmęczenie, zniechęcenie, co za pierdolony los
Ominął bym to o włos, jakbym miał silną głowę
Może Bóg tak chciał, a może mam inną drogę
Pytam się co dzień ile mam jeszcze dni
Serce bije i krzyczy "kurwa zabierz ten syf"
Najlepsze sny, które przeminęły dawno
Nie wykorzystałem ich, to ściska jak imadło
Zimnej wody wiadro wylewam na dynie
Biegał po cienkiej linie, nie bał się, że popłynie
Rewanż, bo jeszcze żyje, teraz pytam się Ciebie
Kiedy ja tonę w problemach, znikasz w nagłej potrzebie
I znowu nie wiem, znowu stawiam na rozum
Junior, Ty weź się obudź i uważaj na wrogów
Wokół tyle schodów tych stromych
Kiedy patrzę na ten świat, wcale nie jestem zdziwiony
[Verse 4: TONY]
Niby prawdziwy to świat, lecz to świecący ekran
Szeroki HD bez wad, tam gdzie umysłu bezwład
Niespożytkowana energia gdzieś zanika
Równowaga upada, choć jest potrzebna jak szpital
Bomby często lecą na system, lecz to nie Wypał
Jednostki gdzieś wojują, aby podnieść standard życia
Zamiast chwalebnych triumfów po odpowiedzi gonitwa
Chwytając oburącz się ratunku, lecz to nie deska a brzytwa
Kilka lat wstecz życie było wielką zagadką
Ojciec dawał dupy, sam też kłóciłem się z matką
Nie było i nie jest łatwo, ręce do nieba składam
Kto wybaczy Nam grzechy, ten co biblię poskładał?
Co jest za bezkresem nieba, czy świat kruchy jest jak kreda
Świeci słońce, tu gdzie ludzie wciąż szumią jak drzewa
Czas ucieka, jeden człowiek, milion pytań
Szukaj brat odpowiedzi dopóki oddychasz
[Hook]