[Refren]
Nie ma ich, dawno już odjechali
[Zwrotka 1]
Rozkręcił ten baunsik mały desancik
Pod klubem tamci i tamci klubowi prowokanci
Poszukiwacze przygód, wolni uciekinierzy
Znajomi, raperzy, tłumy, dilerzy
Dzwoni telefon, przycisz patefon, mam ich na linii
Jesteśmy mobilni, pojedziemy do willi
Bo tam już czekają na nas inni
To nie klubowicze to kwadratowicze
Mam ekipę, na nią liczę, czerwiec, październik czy styczeń
Rapy ćwiczę, do spełnienia parę życzeń
Kolorowych snów, bądź zdrów
Ja zostaję tu, ja zostaję ziom tu
Dobra przyspiesz ziomek, bo się nie opłaca
Szybko ich złapiemy po co mamy z niczym wracać
Windą na piętro po zioło, to taka nasza praca
Głowy nie zawracam, biorę w kredo, potem spłacam
O, to dzielnica willowa
Będę baunsował, chłopaki do góry głowa
Zgaszone światła, co ty, co tu się stało
Melanżu za mało, przecież cynk dostali
Dzień dobry, są? nie, już dawno pojechali
Przepraszam, co? nie ma ich
[Refren]
[Zwrotka 2]
Ej, wiesz ten wieczór zapowiadał się ciekawie
Telefon i wbitka gdzieś na melanż w Warszawie
Wódeczka, popitka, z tym akcentem się bawię
Kobieta, ziomki, jest plan więc nie mogę się zawieść
Jest adres, domówka, jest sobota
Jest wbitka, jest wkrętka, jest ochota
Jest to na co czekam każdego tygodnia
Rozkręcimy tą bibę, czuję to od środka
Pierwsza jazda lokal plus dziewka w klubu tłumkach
Spotykamy Tomka mówi o dillowych opcjach
Od słowa do słowa słyszę, że nas chcą tam
Mówię olej, dawaj z nami i browar wysączam
Z klubu szalony orszak szlak obrał, podąża
Kilka przystanków podjazd wesoły nocniak
Kierunek blok co moc ma, tam ludzie przyszli się bawić
Klamka, domofon, co? już dawno nie ma nic
[Refren]