Nienawidzę raperów i tego środowiska,
mam wielu wrogów i się, kurwa, ślizgam.
Wstaję rano, zapalam papieros,
do gardła spływa nikotyny gorycz.
Nie mam hajsu, mam w chuj problemów,
a kolejny papieros to jedyna słodycz.
Nikt nie daje mi forów w mieście
i ten sam problem ma mój kumpel jeszcze.
Nie mam planów na dziś wieczór,
może wyjaram kolejną piątkę.
Ostatnio towar urywa mi głowę,
ale i tak go chcę i zdzwaniam się z ziomkiem. Marcin Flint:
Już druga płyta Borixona była sygnałem, że raper nie przejmuje się specjalnie tym, co myśli o nim branża. Jeżeli ma ochotę na szarżę, to nie zamierza się krępować i otwiera hurtownię niejednokrotnie konsternujących hitów. Album „Mam 5 gram” okazał się koszmarnie przebojowym (to właściwa zbitka słów) krążkiem, pełnym zarówno imponującej nonszalancji, jak i strzałów w stopę. Dziesięć lat później BRX jest człowiekiem o niebo dojrzalszym, odartym ze złudzeń, a do tego tak bezpośrednim, że słuchacz czuje się nieswojo. „Papierosy”, singiel promujący szósty solowy materiał rapera, ze swoim ciężkim, elektronicznym beatem autorstwa Bystrego i jego dubstepową wariacją Erionite, wpisał się w towarzyszącą premierze płyty „Radio Pezet” dyskusję o nowych pomysłach na hip-hop. Nie zabrakło sądów, że to kielecki weteran lepiej wyczuł wiatr zmian, dając wzór tego, jak wpisywać się w nową estetykę. Jego głos, flow – które raz bywa mega-flow, raz zaś brakiem flow – i ta straceńczo-obciachowa szczerość bardzo pasują do barbarzyńskich basów. A poza tym po wysłuchaniu „Papierosów” naprawdę ma się ochotę zapalić.