[Zwrotka 1]
Mam tylko scenę, jeden majk, przepity wokal
I problemów przez to dość, żeby już tego nie kochać
Ale determinacja a nie żal płonie w oczach
Los trzymam wciąż w dłoniach, wierzę w nie, a nie w boga
Jestem gościem spod klatek, z ławek, kradzieży w sklepach
Osiedla wpływały na mnie, po latach gram rap na rewanż
Jestem gościem z klubów, wywiadów, czy skąd tam znasz mnie
Bo nie miałem na zbyciu życia, by je topić w miejskim bagnie
Nie wierzę w siły wyższe, los, rękę pana;
Wierzę w decyzje, by coś zmieniać lub ich brak, by się użalać
Ja podjąłem kilka cięższych, wierz mi, od pierwszych tekstów
Zajęło mi przeszło 10 lat, by być w tym miejscu
Wciąż w chuj przeszkód i wciąż nie szukam wymówek
W drodze na szczyt nie dziwi mnie, że wszystko jest pod górę
Przynajmniej wiem, że to wciąż dobry kierunek
Jestem upartym skurwielem, rozumiesz? Będzie jak chcę!
[Refren] x2
Nieważne, ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
Wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
Odejdę w zwykły dzień spokojnie, bez łez (wam)
Zostawię upór, byś i Ty mógł żyć jak chcesz (jeszcze raz)
[Zwrotka 2]
Drażni mnie pieprzenie, że coś silniejsze od Ciebie
Nie daje Ci wziąć się za siebie czy spełnić marzenie, i
Czasem sam siedzę, nie mając siły iść dalej
Ale mogę coś z tym zrobić lub robić z siebie ofiarę
Wstaję. Ty w co masz wiarę, brat? Ja w końcu w siebie
Choć od dziecka czułem strach choćby i przed własnym cieniem
Doświadczenie nauczyło mnie, jak nie ulegać
I działać mimo strachu, skoro nie umiem się nie bać
Nie mam pretensji do świata, że nic mi nie dał
O marzenie trzeba walczyć, nie czekać, aż spadną z nieba
Miałem nielekki start, bez perspektyw czy znajomości
Ale upór to więcej niż talent, gdy wokół przeciwności
Gdybyś mógł poczuć to za każdym razem jak ja
Gdy Pezet, Mes czy Sokół wchodzą na scenę grać rap -
Jak milion skrzydeł w klatce, nie trzeba być hazardzistą
By przysiąknąć uczuciem, co każe Ci stawiać wszystko
[Refren] x2
[Zwrotka 3]
Zaczynam od gościa w lustrze, ustalam z nim zmiany planów
Porażki biorę na siebie, nie dam tej satysfakcji światu
Wszyscy się boją, gdy patrzą na dni przed sobą:
Jedni, że w ogle nie zaczną żyć, inni, że umrą młodo
Jak starcza Ci klęczeć, to proszę - żyj wiecznie
Ja chcę żyć po swojemu albo odejść przedwcześnie
Bliscy by chcieli, bym wybierał bezpiecznie
Ale statki nie powstają, by stać w portach, bezsprzecznie
Nie mówię o wieżowcach już... brak im wiary
Im - dla mnie niemożliwe wciąż nic nie znaczy (nic)
Wciąż jednak to słowo jest ukochane przez masy
Powtarzają je jak mantrę zamiast wziąć się do pracy
Ja odrzucam zazdrość i płytką spektakularność
Robię swoje w cieniu tych, co szybko wschodzą, szybko gasną
Z determinacją, którą mam, wyżłobiłbym wielki kanion
Jak czegoś pragniesz, podnieś dłoń, powtórz za mną...
[Refren] x2 Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska